DST: Powieści made in Tarnów - wywiad z autorką książek Anną Szepielak (KONKURS)
access_time 2012-08-27 13:56:52
Rozmowa z Anną Szepielak, tarnowianką, z wykształcenia nauczycielką. Nie uważa się za pisarkę, lecz za autorkę książek. Zadebiutowała powieścią "Zamówienie z Francji", niedawno ukazała się jej nowa książka "Dworek pod Lipami". Na swoim koncie zawodowym ma teksty i poradniki z zakresu oświaty. Prowadzi internetowy blog literacki.

Artykuły oznaczone symbolem Dobrych Stron Tarnowa (DST), to historie ludzi, miejsc i wydarzeń związanych z naszym miastem. Każdy z nich jest okazją, by pokazać, że Tarnów to nie tylko wadliwie wyremontowana ul. Krakowska, niedziałająca kosmiczna fontanna, dziurawe drogi, czy niedofinansowany sport, ale także powody, które nie dają mieszkańcom okazji do narzekania. Szukamy pozytywnych tematów, o których warto mówić. Wszelkie sugestie chętnie przyjmiemy na adres e-mail: redakcja@tarnow.net.pl. W temacie wiadomości wpisujcie hasło: DST.
WSPOMNIENIA Z DZIECIŃSTWA Jakie są Pani wspomnienia z dzieciństwa związane z Tarnowem? - Pierwsze lata dzieciństwa spędziłam w Mościcach. Mimo bliskości Azotów, które w tamtych latach często zasnuwały niebo czarnym dymem, wspominam to miejsce jako oazę zieleni i spokoju. Gdy myślę o korzeniach rodziny, widzę właśnie tamto miejsce. Do Tarnowa przeprowadziliśmy się z Rodzicami i bratem, kiedy dostaliśmy mieszkanie w tzw. nowym budownictwie. Kiedy teraz przeglądam fotografie z tamtych lat, patrzę na nie z sentymentem, ale także z lekkim przerażeniem. Osiedla wyglądały jakby właśnie przeszedł front wojenny. Nie wyobrażam sobie, żeby jakaś matka pozwoliła dzisiaj dzieciom bawić się na hałdach żwiru i piachu czy w wielkich kałużach, z których wystawały druty i kawały połamanych betonowych płyt. Wtedy jednak była to dla nas - dzieci wielka frajda i o dziwo nikomu nic złego się nie stało. Typowe PRLowskie dzieciństwo z kolejkami po mięso i cukier, z błotem zamiast chodników i drogą do szkoły przez pola, wśród których wyrastały niespodziewanie blokowiska i pożerały kolejne wiejskie chaty - takie obrazy, jak z komedii pana Barei, noszę w swojej pamięci. Czy od zawsze chciała Pani zostać pisarką? - Nigdy nie sądziłam, że zostanę autorką. Od podstawówki marzyłam o aktorstwie i konsekwentnie dążyłam do zrealizowania tego marzenia - poprzez szkolne konkursy recytatorskie, licealne kółko teatralne, lekcje gry aktorskiej aż do egzaminów wstępnych na krakowską PWST. Pamiętam, że zdawałyśmy wtedy razem z moją sąsiadką z bloku - ja odpadłam, ona się dostała. Dzisiaj widuję ją czasem w filmach. Jednak ta pasja bardzo pomogła mi potem odnaleźć się w zawodzie nauczyciela. A uwielbienie dla literatury pomogło mi z kolei zbudować nowe marzenie - o pisaniu.
„ ”Pierwsze lata dzieciństwa spędziłam w Mościcach. (...) wspominam to miejsce jako oazę zieleni i spokoju
Jak wyglądały Pani początki literackie? - Niełatwo mi doprawdy określić te początki. Rodzice twierdzili, że wymyślałam wierszyki, gdy tylko nauczyłam się mówić. Faktem jest, że przez wiele lat, jak każdą nastolatkę, pochłaniała mnie niezdarna liryka (bo trudno byłoby to nazwać poezją). Tworzyłam także historie opowiadane bratu na dobranoc i uwielbiałam pisać szkolne wypracowania, zwłaszcza te, które zostawiały pole do popisu wyobraźni. Pierwsze teksty prozatorskie pisane dla siebie i przyjaciół w wolnym czasie, zaczęły powstawać chyba w klasie maturalnej. Zawsze traktowałam pisanie jak hobby, zaraz po czytaniu książek. Kiedy nie miałam akurat nic interesującego do czytania, wyciągałam kartki i sama tworzyłam historie.
„ ”wymyślałam wierszyki, gdy tylko nauczyłam się mówić
Chciała Pani zostać aktorką i marzyła Pani o Wyższej Szkole Teatralnej, została Pani pedagogiem. Co dziś myśli Pani o swoich wyborach życiowych? - Nie żałuję żadnego ze swoich wyborów, choć przyznaję, że czasami po prostu niewiele miałam do powiedzenia. Los człowieka bardzo rzadko zależy wyłącznie od jego woli. Nie żyjemy w próżni, musimy dostosowywać się do rozmaitych okoliczności i innych ludzi. Jednak kiedy się dzisiaj nad tym zastanawiam, myślę, że Pan Bóg miał po prostu swoje zdanie na temat mojej drogi zawodowej. I choć czasem było ciężko i gorzko, całym sercem przyznaję Mu rację. "SŁOWO PISANE - pasja i nałóg" Na swoim blogu nazywa Pani swoje pisanie "zaściankowym", co się za tym kryje? - Kilkakrotnie wyjaśniałam już to pojęcie, więc powiem krótko - zaściankowość jest dla mnie przeciwieństwem "światowości", absurdalnej gonitwy za modą, komercją, sztucznością i obłudą. Świat małych zaścianków, wypełniony tradycyjnymi wartościami, prawdziwymi ludźmi i naturalnością zwęża się z każdym rokiem i trzeba go ratować, choćby tylko na kartkach książek. Nie chcę nikogo udawać ani na nikogo się stylizować; chcę pisać dla siebie i ludzi, którym podoba się akurat to samo, co mnie. Moje pisanie jest także zaściankowe z prostego powodu - nigdy nie wskoczy na półkę z tzw. literaturą wysoką, bo nie mam takich ambicji. Choć akurat w tym wypadku chylę czoła przed wszystkimi autorami, którzy często poświęcili kawał życia, by napisać jedną czy dwie książki, ale za to takie, o których historia literatury zawsze będzie pamiętać. Proszę dokończyć zdanie: Literatura dla mnie to... - Zbiór alternatywnych światów, do których możemy wejść, jeśli tylko mamy na to ochotę. Czy większość tekstów "z szuflady" ujrzało już światło dzienne? Kiedy nastąpił ten moment, że postanowiła Pani wydać swoją pierwszą książkę? - Nie i nie sądzę, żeby to szybko nastąpiło... "Szuflada" zmieniła miejsce i teraz wątki, historie i bohaterowie zamieszkują po prostu w mojej wyobraźni - gdybym chciała zapisywać wszystko, co nagle pojawia się w mojej głowie, nie starczyłoby mi doby. Ustawiam więc ich w kolejkę i zapisuję tylko to, co już dojrzało i nadaje się do przelania na papier. Co do wydania pierwszej książki - nie umiem sobie przypomnieć dokładnie momentu, kiedy ten pomysł ujrzał światło dzienne. Historie, które zapisywałam dla siebie i moich przyjaciół spotykały się coraz częściej z uznaniem; ktoś w końcu zasugerował, żebym wysłała jedno czy dwa opowiadania do jakiegoś czasopisma. Później, gdy początkowe opowiadanie o zwariowanej fotograficzce Ewie rozrosło się do rozmiarów książki, poczułam się po prostu zobowiązana, by spróbować znaleźć wydawcę. Pomysł był doprawdy szalony i naiwny, biorąc pod uwagę ogólny kryzys, jaki panuje na rynku wydawniczym. Myślę, że był to ten sam rodzaj decyzji, który przywiódł mnie na egzaminy wstępne do PWST - trzeba spróbować, żeby nie żałować kiedyś, że poddałam się bez walki. I tym razem się udało.
„ ”gdybym chciała zapisywać wszystko, co nagle pojawia się w mojej głowie, nie starczyłoby mi doby
Co Pani sądzi o obecnym poziomie czytelnictwa w Polsce? - Muszę przyznać, że trudno mi sprecyzować swoją opinię. Jako polonistka miałam oczywiste problemy z przekonaniem uczniów do zainteresowania się szkolnymi lekturami, choć z drugiej strony, prowadząc kółko literackie i szkolną gazetę spotykałam się też z młodzieżą szczególnie oczytaną i uzdolnioną. Jako czytelniczka obracam się w gronie ludzi, którzy pochłaniają spore ilości bardzo różnej gatunkowo literatury i dlatego zawsze dziwiły mnie pesymistyczne dane statystyczne dotyczące czytelnictwa wśród Polaków. Jednakże kiedy wydałam swoją pierwszą powieść, odkryłam niespodziewanie ogromną, rosnącą rzeszę Czytelników, którzy w Internecie znaleźli odpowiednie miejsce do wymiany myśli i książek. To są prawdziwi książkożercy - czytają, recenzują, dyskutują, wymieniają się książkami. Głośno mówią o swojej pasji w świecie, gdzie człowiek czytający w pociągu czy w kolejce coś innego niż gazetę motoryzacyjną lub kobiece pisemko uchodzi za dziwaka. To fascynujące! Co ciekawe, są to ludzie w różnym wieku, mają różne zawody i sytuacje rodzinne, a jednak znajdują czas nie tylko na czytanie, ale także na rozmowy o swojej pasji. Dlatego przyrzekłam sobie, że nigdy więcej nie będę narzekała na czytelnictwo, nawet jeśli statystyki mówią co innego. Czy książki w wersjach elektronicznych wyprą tradycyjne książki papierowe? - Kiedyś używano do pisania gęsich piór, dzisiaj mamy długopisy i komputery. Co nie zmienia faktu, że gdyby ktoś miał kaprys pisać atramentem i gęsim piórem, może to nadal robić. Ja nigdy nie porzucę papierowych książek; nie tylko dlatego że lubię dotyk i zapach papieru, ale po prostu moje oczy nie znoszą elektronicznych czytników. Każdy jednak może wybrać taką formę, która mu odpowiada i to jest najważniejsze. INSPIRACJE Kto lub co Panią inspiruje? - Świat, ludzie, wydarzenia, czyjś gest, zapach... Nic co ludzkie nie jest mi... obojętne. Skąd bierze Pani pomysły na książki? - Każdy autor inaczej odpowiada na takie pytanie. Ja powiem po prostu, że pomysły biorą się z życia. Bohaterki pojawiają się nagle w mojej głowie, przyglądam się im, rozmawiam z nimi, aż powstaje historia. W "Dworku pod Lipami" jedna z bohaterek - Gabrysia jest pisarką, można zatem przyjrzeć się nieco etapom powstawania powieści. Ta opowieść jest naturalnie nieco przerysowana, ale w każdej historii jest przecież ziarnko prawdy. Idealne warunki do pisania to... - Życiowy spokój - kiedy nie muszę się martwić, czym zapłacę rachunki, a bliscy i przyjaciele nie mają kłopotów, wtedy mogę zagłębić się w świat moich bohaterek. I nie ma znaczenia czy jest rano, czy wieczór; czy za oknem słońce, czy deszcz; czy sąsiad za ścianą właśnie włączył wiertarkę - na pisanie jest dobra każda wolna chwila, jeśli tylko nie gnębią człowieka żadne przykrości. Ryszard Kapuściński zawsze nosił ze sobą notatnik i coś do pisania, aby wszystkie swoje pomysły utrwalać na papierze. Co Pani robi ze swoimi pomysłami? - To samo co robi moja bohaterka - Gabrysia. Pozwoliłam jej ukraść mój sposób na pomysły i natchnienia. Proszę zajrzeć do książki i przekonać się...
„ ”Nic co ludzkie nie jest mi... obojętne
Jakie plany na przyszłość? Czy powstaje już kolejna powieść? Może tym razem o Tarnowie - Owszem, jestem teraz w trakcie pisania kolejnej powieści. O Tarnowie? Być może kiedyś... Kto ma pierwszeństwo w czytaniu Pani tekstów? - Moje dwie przyjaciółki - Anna i Justyna. Każda z nich patrzy na tekst pod nieco innym kątem i to jest bardzo cenne. I naturalnie mama, jeśli tylko wyrazi taką chęć. One pierwsze testują czy utwór jest dobry, później swoją opinię wyraża moja ulubiona pani redaktor z Wydawnictwa. O SWOICH POWIEŚCIACH Pisze Pani książki, a tym samym zna Pani trud pisarza. Czy wpływa to w jakiś sposób na recenzje, które Pani pisze? - W niewielkim stopniu. Starałam się, by recenzje umieszczane na portalu www.tarnowteraz.pl były obiektywne i profesjonalne, ponieważ pisałam je z pozycji dziennikarki. Na moim blogu można jednak znaleźć typowe subiektywne opinie czytelniczki, opisującej swoje wrażenia i przemyślenia. W obu wypadkach uważam jednak na dobór słownictwa, ponieważ wiem, jak bardzo mogą autora ranić nieodpowiednio użyte określenia. Na forach internetowych, w recenzjach o Pani książkach można przeczytać praktycznie same pochlebne opinie. Czy ten fakt pomaga w pracy? - Bardzo. Sądzę, że dotyczy to każdego rodzaju pracy - jeśli otrzymujemy od odbiorców, zwierzchników i współpracowników informacje o tym, że nasza praca, w którą włożyliśmy całe serce jest doceniania, potrzebna i przynosi komuś pożytek, wtedy każde następne zadanie wykonamy ze zdwojoną energią. W jakich "bólach" - mówiąc kolokwialnie rodziły się Pani powieści? - Pewne wyobrażenie o pracy nad tekstem daje postępowanie mojej bohaterki - Gabrysi. Jednak reszta warsztatu pracy autora i jego trudów powinna zostać tajemnicą.
„ ”na pisanie jest dobra każda wolna chwila, jeśli tylko nie gnębią człowieka żadne przykrości
Ile pracowała Pani nad książką "Zamówienie w Francji", a ile nad "Dworkiem pod Lipami"? - "Zamówienie" powstawało całkowicie hobbystycznie, ewoluowało od formy opowiadania do powieści. Transformacja ta trwała niemal pięć lat. "Dworek" powstał na konkretne zamówienie Wydawnictwa, które poprosiło mnie o napisanie lekkiej optymistycznej książki, podobnej w klimacie "Zamówienia z Francji". Praca nad drugą powieścią była już zatem ograniczona terminami - od pierwszego pomysłu do napisania ostatniej linijki tekstu minęło około 11 miesięcy. Skąd wziął się pomysł na kolejną książkę "Dworek pod Lipami"? - Potrzebowałam nowej bohaterki, zdjęłam zatem kalendarz ze ściany i zaczęłam przeglądać kobiece imiona. Zatrzymałam się przy Gabrieli. Później wystarczyło tylko zapytać ją przed snem, kim jest i jaki ma problem życiowy. Tak powstał główny wątek. Bohaterami Pani powieści są kobiety. Dlaczego? - Odpowiedź jest banalnie prosta - ponieważ ja także jestem kobietą. Nie czuję się jeszcze na siłach zmierzyć z męskim bohaterem i jego mentalnością, chociaż w moich książkach występują także mężczyźni. Czy utożsamia się Pani z bohaterami swoich powieści? Czuje się Pani z nimi związana? - Czuję się związana z bohaterką, o której akurat piszę: razem z nią przeżywam trudności i dramaty, razem z nią się wściekam i próbuję ogarnąć cały ten bigos, który tworzy się w jej świecie. Myślę, że podobnie czuje się aktor pracujący nad nową rolą - żyje z nią, je i śpi. Ale czy to znaczy, że zupełnie zapomniał o wszystkich kreacjach, jakie stworzył wcześniej? Nie sądzę. Każdy bohater zabiera nam cząstkę duszy i już jej nie oddaje. W swoich utworach miesza Pani różne gatunki literackie, romans, wątek śledczy, obyczajowy, komediowy - w jakim gatunku czuje się Pani najlepiej? - Cenię sobie wolność, dlatego nie trzymam się konkretnego gatunku, choć nazywam swoje książki obyczajowymi. Lubię zgłębiać psychikę moich bohaterek, lubię zaglądać im do duszy i serca, ale jestem świadoma, że żaden ze mnie psycholog. Poza tym Czytelnik potrzebuje przede wszystkim akcji. Zatem aby nie zanudzić na śmierć moich bohaterek i Czytelników od czasu do czasu pozwalam moim postaciom narobić głupstw, a potem się przyglądam, jak sobie z tym poradzą.
„ ”Każdy bohater zabiera nam cząstkę duszy i już jej nie oddaje
Swoje doświadczenie wykorzystała Pani podczas tworzenia ebooków dla maturzystów. Jak pracowało się przy kręceniu filmów edukacyjnych? - Zredagowałam jeden ebook. Oprócz tego rzeczywiście napisałam scenariusz, na podstawie którego nagrałam serię educastów dla maturzystów. Nagrania wspominam z uśmiechem, choć okazało się, że jest to ciężka praca. Panowanie nad tekstem, dykcją, gestami, myślenie o tym, żeby światło nie odbijało się w okularach i żeby patrzeć w odpowiednim kierunku - to było... inspirujące doświadczenie. Może kiedyś wykorzystam to w jakieś powieści.
„ ”Nie uważam się za pisarkę, lecz za autorkę książek
Jest Pani pisarką, recenzentką, pedagogiem, która z tych ról jest Pani najbliższa? - Jesteśmy sumą naszych doświadczeń, przeżyć i talentów. Nie umiem określić, która z tych ról jest mi bliższa. Nie uważam się za pisarkę, lecz za autorkę książek. Dla mnie pisarz to ktoś, kto zapisał się w pamięci pokoleń, a nie wydał kilka tekstów. Zdaję sobie jednak sprawę, że jest to opinia polonistki. Zatem istnieje możliwość, że przede wszystkim jestem nauczycielem.
"Dworek pod Lipami" Autor: Anna J. Szepielak Rok wydania: 2012 Liczba stron: 432 Rodzaj wydania: broszurowa Format: 135x204 mm Przedział wiekowy: 18-100 Do kupienia w: Wydawnictwie Nasza Księgarnia
Do wygrania: 5 książek Anny Szepielak pt.: "Dworek pod Lipami" Zasady: 1. Należy odpowiedzieć na pytanie: Jaki tytuł nosi blog literacki Anny Szepielak? 2. Wysłać poprawną odpowiedź ze swoim imieniem, nazwiskiem, nr telefonu, na: konkurs@tarnow.net.pl w temacie wpisując: Anna Szepielak Termin nadsyłania zgłoszeń: do czwartku 13 września 2012 r. (włącznie) Zwycięzcy zostaną poinformowani telefonicznie o wygranej.
Książki trafią do: Marty S., Marcina Ł., Pauliny B., Krzysztofa J., Katarzyny C. Gratulujemy!
Komentarze...
testststs 10,2,9,1,A