W mieszkaniu na parterze ulatniał się gaz, bo starsza pani, która w nim mieszka, nie była w stanie najpierw zapalić junkersa w łazience, a potem zakręcić kurka, aby odciąć dopływ gazu do niego.
Młode małżeństwo z 2-letnim synkiem mieszka na I piętrze, bezpośrednio nad mieszkaniem 87-letniej tarnowianki, w którym ulatniał się gaz. Około godziny 20 w sobotę, usłyszeli bardzo głośne ujadanie psa i wołanie kobiety o pomoc. Ponieważ w tym samym bloku, tylko na III piętrze, mieszka osoba, która od czasu do czasu dogląda 87-latki i ma do jej mieszkania klucze, nie było problemów z dostaniem się do środka. - Już w wejściu, po otwarciu drzwi, buchnął w nas zapach gazu - opowiada Maciej Kukuś.
Staruszka była przytomna, ale kompletnie bezradna i zdezorientowana całą sytuacją. Powoli też traciła świadomość tego, co się wokół niej dzieje.
Przybyli na miejsce strażacy stwierdzili kilkukrotne przekroczenia dopuszczalnego stężenia gazu w budynku.
Do szpitala odwieziono w sumie osiem osób, w tym czwórkę dzieci. Pozostali mieszkańcy, których ewakuowano na czas akcji, mogli wrócić do swoich pomieszczeń dopiero po ich dokładnym przewietrzeniu przez strażaków.
- Po wypadku część lokatorów uskarżała się na nudności i zawroty głowy. Niektórzy wymiotowali - relacjonuje Piotr Foszcz z tarnowskiej straży pożarnej.
To nie pierwszy raz, kiedy życie lokatorów tego budynku jest zagrożone. Dwa lata temu lokator mieszkania na I piętrze musiał odwieźć swoją mamę do szpitala, kiedy okazało się, że poważnie przytruła się czadem, bo wentylacja w bloku była niesprawna.
Część mieszkańców budynku znajdującego się przy ulicy Nowy Świat została wypisana ze szpitala jeszcze w sobotę, pozostali, w tym 87-letnia kobieta, pozostali na obserwacji.
Więcej w dzisiejszym wydaniu Gazety Krakowskiej