Szyderstory – czyli kronika wypadków miejskich
Odcinek 10 – Amory
access_time 2007-02-12 22:31:36
Gdzieś w południowej części Kraju Szczęśliwego leżało najwspanialsze Miasto na świecie. Ludziom tam mieszkającym żyło się dobrze i dostatnio. W sumie nie powinno to nikogo dziwić – symbolem miasta był gwiazda. A znak ten jak chyba wszyscy wiedzą – o powodzeniu i dobrobycie świadczy. Niestety zła wróżka obok gwiazdy także i księżyc wsadziła, a ten wszak za patrona spraw ciemnych jest przyjęty. Życie w najwspanialszym Mieście było, zatem pełne tak zdarzeń tych dobrych, jak i tych złych. O jednym z nich opowiada ta historia…
Whabny obudził się z przemożnym uczuciem, że coś się zmieniło. Nie bardzo wiedział co, ale drżenie nerwów pod skórą świadczyło niezbicie, że zmiana nastąpiła. Chciał wstać, ale zamiast dziarskiego, żołnierskiego kroku, jakim zwykł maszerować do łazienki, jego nogi miękko i delikatnie zaniosły go przed umywalkę.

Spojrzał w lustro.
- Może by tak wizyta u kosmetyczki? – pomyślał i zamarł.
Świadomość tak szybko powstałej myśli zmroziła go do szpiku kości. Nigdy nie miał potrzeby przesadnego dbania o swój wygląd. Nawet przed wyborami, gdy wielu radziło, by nieco się wygładził – uznał to za jakieś nieprzemyślane fanaberie.
A teraz? Kosmetyczka? Może jeszcze solarium, jak „Mediamarkt” Bojek? No, pewności to nie ma, że Bojek tam chodził, ale tak ludzie gadali…
Whabny potrząsnął głową.
- Nie – krzyknął do lustra – jestem facetem! 100% mężczyzną – dodał uśmiechając się pod wąsem.
Kolejne zmiany w swojej mentalności Whabny zauważył, gdy ubierał się do pracy. Zwykle po prostu wyciągał z szafy, cokolwiek było pod ręką i nakładał na siebie. Efekt końcowy czasem nie był może zbyt porywający, ale Whabnemu to nie przeszkadzało.

Tym razem było inaczej. Stał już dobre 10 minut przed otwartą szafą i nie mógł zdecydować się, który krawat założyć. Pistacjowy pięknie komponował się z subtelnymi prążkami skarpetek. Ten burgundowy wydobywał dodatkowy błysk z jego oczu. Łososiowy z kolei podkreślał jego uroczy uśmiech. Whabnemu podobał się jednak najbardziej różowy. Był jak jego druga twarz. Whabny - w domyśle różowy…
- Taaaak, wybiorę ten różowy – pomyślał Whabny, już całkiem odmieniony.

W drodze do pracy, podskakując i podśpiewując romantyczne kawałki, postanowił wpaść na chwilę do pobliskiej kwiaciarni. Nie miał problemów z wyborem kwiatów. Jedna czerwona róża. Symbol zakochanych. Od zarania dziejów. A Whabny był przecież romantycznym tradycjonalistą.
Delikatnie ukrył różę pod marynarką, by nikt nie zauważył symbolu jego miłości i pobiegł w kierunku wielkiego gmaszyska. Szybki sprint po paru poziomach schodów i już był na miejscu. Na szczęście w gabinecie nie było nikogo. Wyciągnął scyzoryk z kieszeni i rzucił się prędko w kierunku pustego biurka. Niezdarnymi ruchami wydziergał na blacie symbol wielkiego serca. Dookoła wyrył koślawe litery – I LOVE POŚPIESZAŁA. Całości dopełniła róża, którą położył na dopiero co ukończonej płaskorzeźbie i namiętny pocałunek złożony w samym centrum serca.

Dumny z siebie wyszedł z gabinetu gładząc namiętnie różowy krawat. Był zakochany. I nie była to zdaje się tylko sprawa zbliżających się właśnie Walentynek. Wiele wskazywało na to, że stan ten będzie raczej trwały…

Czy Whabny będzie pierwszym orędownikiem zorganizowania w Najpiękniejszym Mieście na Świecie – Parady Równości? Co na to jego przyjaciel Bojek? Czy zaproszą do udziału przebywającego dalej na politycznej banicji – Doktorczyka?
Chcesz wiedzieć? Czytaj następny odcinek. Już za tydzień!

Janina Zawór
janina_zawor(malpa)wp.pl
P.S. Wszelkie podobieństwa do osób, wydarzeń, wypowiedzi, miejsc i relacji jest jak najbardziej przypadkowe.
Komentarze...
testststs 10,2,9,1,A