Szyderstory – czyli kronika wypadków miejskich
Odcinek 5 – Skrzywiona optyka access_time 2007-01-08 22:43:28
Gdzieś w południowej części Kraju Szczęśliwego leżało najwspanialsze Miasto na świecie. Ludziom tam mieszkającym żyło się dobrze i dostatnio. W sumie nie powinno to nikogo dziwić – symbolem miasta był gwiazda. A znak ten jak chyba wszyscy wiedzą – o powodzeniu i dobrobycie świadczy. Niestety zła wróżka obok gwiazdy także i księżyc wsadziła, a ten wszak za patrona spraw ciemnych jest przyjęty. Życie w najwspanialszym Mieście było, zatem pełne tak zdarzeń tych dobrych, jak i tych złych. O jednym z nich opowiada ta historia…
Pośpieszała siedział nieruchomo w fotelu. Był spięty. Nieczęsto tracił pewność siebie, ale tak właśnie stało się dziś rano. Zaczęło się normalnie. Jak co dzień. Wstał skoro świt – taki nawyk z Fabryki Wodorowej. Potem szybka toaleta i już był gotów stawiać czoła wszystkim wyzwaniom, które na niego czekały. Chyba tuż za progiem uświadomił sobie, że coś jest nieporządku.

Wtedy to spotkał sąsiada. Stary Kwieciński jak zawsze kiwnął głową w jego stronę pozdrawiając go. Pośpieszała odpowiedział delikatnym ruchem głowy i utkwił wzrok w Kwiecińskim. Na chwilę tylko. Spieszył się. Nie miał czasu na dłuższe pogaduszki. Samochód już czekał. Ale ziarnko wątpliwości zostało zasiane.

Pierwszą osobą, którą spotkał w pracy była Paczkarzowa. Też jakaś dziwna. Niby się uśmiechała, niby oczy jej błyszczały, ale coś w odbiorze było podejrzanego.
- Hmmmm – mruknął do siebie Szef Najpiękniejszego Miasta na świecie i zatrzasnął drzwi swojego gabinetu.
- Może to niestrawność? – pomyślał bagatelizując objawy kiepskiego samopoczucia. Wyciągnął lusterko z kieszeni. Odbicie mówiło prawdę. Ideał piękna. Pośpieszała uśmiechnął się. Pierwszy raz tego dnia.
- Cudownie – szepnął do siebie, a sekundę później już głośniej w stronę sekretariatu – Dobra, kogo tam mamy? Niech wchodzi.

W drzwiach pojawił się Źdźbło-Kornerżański. Uśmiechnięty od ucha do ucha. Ludzie mówili, że zawsze miał taki wyraz twarzy. Nawet wtedy, gdy za kimś nie przepadał, nie potrafił przerwać przyjemnego wietrzenia zębów.
- Witaj o najpiękniejszy z Szefów – powiedział do Pośpieszały wymieniając zwyczajową formułkę. Ponoć za czasów poprzedniego Szefa mówiło się „Pień-dobry” na powitanie, ale dziś już nikt nie śmie wspominać tamtych dni – nawet w żartach.
- No cześć – odparł niedbale Pośpieszała strugając ołówek. Nie podniósł nawet wzroku w stronę drzwi – co tam masz do mnie – zwrócił się do Źdźbła-Kornerżańskiego

Wice Szef przestępując niepewne z nogi na nogę odparł:
- No kasa. Musimy ustalić wydatki na przyszły rok.
Pośpieszała parsknął śmiechem. Powoli podniósł rękę pokazując ostro zatemperowany ołówek. - Jestem gotów – odparł i spojrzał na Źdźbło-Kornerżańskiego. Teraz dopiero uświadomił sobie te wszystkie nieścisłości, których doświadczał od samego rana. Przerażony krzyknął do swojego zastępcy:
- Lekarza!!! Natychmiast!!!

Pośpieszała wspominał wydarzenia dnia czekając na wyniki badań lekarskich. Fotel, na którym siedział nie był zbyt wygodny. Analiza krwi nic nie wykazała. Podobnie jak reszta normalnych badań. Wreszcie wezwano okulistę. Doktor Soczewa była najlepszy w Mieście. Przeprowadził serię eksperymentów, które miały zdiagnozować stan pacjenta.
W trakcie badania dna oka Pośpieszała nie mógł powstrzymać się od podziwiania swojego odbicia w błyszczącym, aluminiowym kloszu lampy. Wyglądał jak zawsze wspaniale.

Teraz jednak nie było mu do śmiechu. Nerwowo ściskał poręcze fotela czekając na werdykt lekarza.
- No i wszystko jasne – Soczewa pomachał Pośpieszale przed oczami wynikami badań – ma Pan rzadki syndrom Temoprus Color Blazerus Civis…
- Jaśniej proszę – Pośpieszała nic nie rozumiał
- No mówię - zanik kolorów – Soczewa starał się być precyzyjny
- Ja dalej nic nie rozumiem – Pośpieszała był wyraźnie poirytowany
- Oj, no nie widzi Pan po prostu kolorów – Soczewie też nerw już puszczał – precyzyjnie mówiąc kolorów niektórych obiektów. A tak zupełnie konkretnie – to ludzi, a właściwie mieszkańców. Patrzy pan na kogoś i zamiast rumianej cery – widzi pan szarą buźkę. W ogóle każdy dla Pana jest teraz szary…
- O Boże – jęknął Pośpieszała
- Pan się nie martwi – Soczewa miał coś jeszcze do powiedzenia – to schorzenie nie ma charakteru stałego. Przed następnymi wyborami ustąpi i nie będzie pan już widział szarych obywateli…
- To mi w niczym nie przeszkadza – pomyślał uspokojony już Pośpieszała – a jakie wygodne…

Czy Pośpieszała ujawni swoją chorobę? Czy za sprawą tego wyznania spadną jego notowania? A może jego oczami będzie kręcący się ciągle obok Krajan?
Chcesz wiedzieć? Czytaj następny odcinek. Już w Nowym Roku.

Janina Zawór
janina_zawor(małpa)wp.pl

P.S. Wszelkie podobieństwa do osób, wydarzeń, wypowiedzi, miejsc i relacji jest jak najbardziej przypadkowe.
Komentarze...
testststs 10,2,9,1,A