Najpierw jednak zatrzymano innego tarnowskiego cinkciarza, 50-letniego mężczyznę. On miał przy sobie 64 tys. zł, w różnej walucie (głównie euro i USD). Pieniądze te oraz należącego do niego volkswagena golfa, wartego 40 tys. zł, zabezpieczono na poczet grożących kar finansowych. Działalność kantorowa na ulicy - bez pozwolenia i rejestracji - grozi wysoką grzywną i karą pozbawienia wolności do 1 roku (możliwe jest też połączenie tych dwóch kar w jedną).
- Wcześniej na działalność "cinkciarzy" otrzymywaliśmy skargi od właścicieli legalnych kantorów i mieszkańców, którzy byli przez nich zaczepiani - mówi Andrzej Sus, rzecznik prasowy tarnowskiej policji. - Dowody przeciwko zatrzymanym mamy mocne, m.in. nagranie video.
"Cinkciarze" najbardziej popularni byli w PRL-u, gdyż wtedy proponowali znacznie atrakcyjniejsze warunki kupna obcej waluty niż oficjalnie działające banki. Po 1989 roku, w epoce masowo powstających kantorów, wielu "cinkciarzy" porzuciło tę pracę lub zaczęło ją prowadzić legalnie.
- Dzisiaj wiele osób jeszcze z przyzwyczajenia lub z powodów mentalnych idzie do "cinkciarza" zamiast do kantoru - uważa rzecznik policji. - Oferowane warunki są porównywalne, ale korzystając z usług człowieka z ulicy można być narażonym na przykre niespodzianki.
(ziob)
Dziennik Polski
www.dziennik.krakow.pl