W dniu wczorajszym tarnowskie „Jaskółki” rozegrały ostatni mecz w tym sezonie i tym samym rozpoczęły fazę przygotowań do kolejnego roku w ekstralidze. Występ bez obcokrajowca nie przeszkodził w pogromie Rzeszowa. Tegoroczny beniaminek zdobył jedynie 31 punktów i praktycznie nie liczył się w zawodach. Najlepiej punktowali Janusz Kołodziej 14, Tomasz Gollob i Marcin Rempała po 13. Znakomity występ zaliczył Stanisław Burza. U rywali ciężko mówić o liderach. Cały zespół miał kiepski dzień, a wynik najlepszego w tym dniu Kuciapy (7 punktów) nie można potraktować jako rewelacyjny.
W tym momencie należy nadmienić, że Marma jest jeszcze przed spektakularnymi transferami, bo jak sama zapowiada, pieniądze są i na pewno będą chcieli mieć w swoich szeregach najlepszych. Szumne zapowiedzi nie zawsze są zgodne z możliwościami i jak doskonale przekonał się o tym Lotos Gdańsk, z walki o mistrzostwo, można szybko znaleźć się w barażach o utrzymanie.
Zacznijmy może jednak od podsumowania tego, co stało się w ciągu minionych kilku miesięcy i jak wiele osiągnęła nasza drużyna. Jest to niewątpliwie najlepszy sezon w istnieniu tarnowskiego speedwaya. Już przedsezonowe zapowiedzi huczały o obronie tytułu i walce we wszystkich liczących się zawodach. Choć początek najlepszy nie był, a zakończenie rundy zasadniczej na trzecim miejscu uważano za porażkę (nie bardzo potrafię wyjaśnić dlaczego, ale nad takimi opiniami myśleli o wiele mądrzejsi ode mnie), to kolejny raz okazało się, że mistrza rozpoznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy. Złoto, i to zdobyte nie zwycięstwem u siebie, ale także znakomitą walką u pretendenta, zamknęło usta wszystkim, którzy twierdzili, że Unia jest mistrzem z przypadku i zapewne w następnym roku już tak rewelacyjnie nie wypadnie. Cała zawodnicza czołówka pokazała, że indywidualnie też radzą sobie dobrze, niekiedy bardzo dobrze i sukces zespołu jest wynikiem współpracy tych najlepszych z drugą linią. Choć nadal będziemy nazywani dream-teamem, to należy zauważyć, że sukces opieramy na wychowankach, a pomoc w postaci braci Gollobów choć jest ważna, to na pewno nie najważniejsza. Tonego Rickardssona traktuję w tych rozważaniach jako „swojego”. Będąc w Unii Tarnów zdobył swoje pierwsze mistrzostwo świata, poprowadził nas do srebra i trwał, aż do upadku. Późniejsze odejście ciężko mieć mu za złe, bo jak rozwijać się w I lidze, zwłaszcza kiedy jest się młodym i perspektywicznym zawodnikiem?
Wszystko byłoby wspaniałe, gdyby nie koniec, a właściwie początek świętowania. Wtedy, przy alkoholu, zabawie i chęci uczczenia złota
-->