Punkt 17.30, ludzie jeszcze wchodzili, ale nikt nie czekał na zamknięcie drzwi tylko show się zaczął. Siedziałam jak na szpilkach, bo miejsce miałam nieszczególne i musiałam trochę się nagimnastykować. Przyznać jednak trzeba, że organizacja była o wiele lepsza niż poprzednio. Momentami czułam się trochę jak w pudełku ze szpilkami. Zebrało się nas Tarnowian tu ze 4 tysiące.
Prowadził Kevin Aiston. Śmiesznie się wyrażał, prawie sobie język połamał na tych nazwach tarnowskich dzielnic. No i to wrażenie, że znam ten sposób żartów? Czyżby jego guru był Steffen Muller? Ani Mru-Mru – o ja znam te dowcipy? Powtórka z rozrywki? O Małyszu? Ale to już było i jak szybko skończyli. Moralny Niepokój wywołał niepokój. Kryszak? Był wspaniały. Znowu dołożył politykom. Kocham za to Jerzego Kryszaka. A i jeszcze Grabowski na deser. Dlaczego on tak często patrzy na zegarek?? Śpieszy nam się gdzieś?? Góralskie dowcipy? Wspaniale – tylko dlaczego takie mało śmieszne?
Ale życzenia z okazji Dnia Kobiet były całkiem miłe. Nie zapomnieli! Mimo wszystko miło było się pośmiać, choć boków nie zrywałam. To na pewno dlatego, że nie było Cezarego. Cóż, nie można mieć wszystkiego. Szkoda, że nie mogę sobie przypomnieć gdzie widziałam te skecze? Może to złudzenie.
Najważniejsze, że trochę rozruszałam mięśnie brzucha. No, może mogłoby być lepiej, ale nie ma co narzekać. Dobry wieczór i tak był. Na czwarty z kolei przyjadę autobusem. Przynajmniej nie będę szukała parkingu!!
Margerita Kabaretowicz
fot. Darek Górecki