PKS i prywatni przewoźnicy ograniczają swoje kursy, a w weekendy komunikacja zbiorowa w ogóle nie funkcjonuje - zwraca uwagę Leszek Zabiegała, wójt Wietrzychowic.
PKS ograniczyła w ostatnich latach drastycznie ilość kursów, co dało pole do popisu prywatnym przewoźnikom. Ci jednak również chłodno kalkulują i rozkłady jazdy układają tak, by nie ponosić strat. Nie wozić "pustego powietrza". Podstawiają busy na przystanki tylko w tzw. godzinach szczytu, kiedy podróżuje młodzież szkolna i starsi pracujący w Tarnowie, Dąbrowie, czy Żabnie. Są też takie wioski, jak Wola Rogowska, gdzie nie dociera żaden autokar i do najbliższego przystanku podróżni muszą fatygować się nawet parę kilometrów.
- Problemy z dojazdami ma pewna grupa mieszkańców, choć niewielka. Ale ich potrzeb też nie można lekceważyć. Przychodzą niektórzy do mnie z żalem i pretensjami, a ja niewiele mogę poradzić - ubolewa L. Zabiegała.
Wójt rozmawia przy każdej zmianie rozkładu jazdy z dwoma przewoźnikami prywatnymi obsługującymi m.in. gminę Wietrzychowice. Próbuje przekonać do bardziej elastycznego postępowania, do świadczenia usług w różnych porach dnia, w weekendy i święta. Bezskutecznie, nie chcą ryzykować, narażać swoich firm na straty. - Ich punkt widzenia też trzeba zrozumieć. I nie jest możliwe, jak niektórzy podpowiadają, żeby gmina dopłacała z budżetu do przewozów np. sobotnio-niedzielnych. Przepisy wyraźnie na to nie zezwalają i nie miałoby to zresztą sensu w dłuższej perspektywie - wójt Zabiegała jednoznacznie komentuje takie pomysły.
(mab)
Dziennik Polski