Straż Miejska powinna bardziej skutecznie sprawdzać osoby, które próbują w miejscach publicznych różnych sztuczek, żeby wyciągnąć od nas pieniądze - apeluje jeden z naszych czytelników w rozmowie telefonicznej. - Ostatnio na ulicach Krakowskiej i Wałowej "napadło mnie" dwoje młodych ludzi o ciemnej karnacji. Podpierali się kulami i wyciągali trzęsące ręce po pieniądze. Zapachniało mi to od razu oszustwem i nie pomyliłem się... Jakiś czas później zauważyłem ich w bramie, stojących o własnych siłach i bez objawów epilepsji. Kule stały oparte o ścianę. Ilu ludzi wzięli na litość, nie wiem; ja im nie dałem i miałem rację.
Nasz rozmówca zwraca też uwagę, że pojawili się znowu zbierający do puszek na "chore dzieci". - Może da pan grosik na chore dziecko...? - te pytania słyszą często przechodnie w centrum miasta. Tarnowianie zwykle nie reagują, pomni na ostrzeżenia z przeszłości. Jak zdołano ustalić, zbierane w ten sposób pieniądze trafiają do tajemniczej centrali. A ta z kolei dzieli je wg. sobie tylko znanych kryteriów.
- Jeśli chcę wspomóc bliźniego jest tyle pewniejszych sposobów. Wolę np. przekazać pieniądze do Caritasu, PCK i tym podobnych organizacji. Wiem, że pieniądze trafią za ich pośrednictwem do naprawdę potrzebujących - konkluduje nasz czytelnik, który nie jest odosobniony w tej opinii.
Marek Baran
Dziennik Polski