Proces byłego prezydenta zmierza powoli ku końcowi
access_time 2016-03-03 16:45:00
Najprawdopodobniej w połowie roku zapadnie wyrok w jednej z najgłośniejszych spraw ostatnich lat. Prokuratura oskarża w nim byłego prezydenta Tarnowa o przyjęcie 70 tys. zł łapówki od firmy Strabag. Ryszard Ścigała konsekwentnie zaprzecza, by przyjął jakąkolwiek korzyść, a jego obrona powołuje kolejnych świadków.

Ostatnio przed sądem w Brzesku, gdzie toczy się spraw zeznawał zastępca prezydenta Tarnowa, Henryk Słomka-Narożański. Urzędnik w czasach prezydentury Ścigały również piastujący stanowisko zastępcy prezydenta, odpowiadał w mieście m.in. za inwestycje drogowe.

Słomka-Narożański potwierdził, że w magistracie - jego zdaniem - istniał wyraźny podział na "ludzi Ścigały" i "ludzi Słomki". Do tego pierwszego grona z pewnością zaliczyć można byłego szefa Centrum Usług Ogólnomiejskich, Jacka Kułagę. To właśnie dlatego, między oboma urzędnikami miało dochodzić do konfliktów. Słomka-Narożański zaprzeczył jednak, by powiedział Kuładze, że "złamie ku kark". Słomka-Narożański podtrzymał swoją tezę, że był odsuwany od wielu spraw, a decyzje podejmować mieli Ścigała i Kułaga.

Przed sądem zeznawała także była radna miejska, od lat związana z bankowością. Powołana przez obronę wyjaśniała, że słynna już banderola, którą znaleziono w domu Ścigały mogła pochodzić z tarnowskiego banku, a nie z krakowskiej centrali, w której konto miała firma powiązana ze Strabagiem.

Prokurator Seweryn Borek twierdzi, że 2200 złotych znalezione u Ścigały wraz z banderolą pochodziło z łapówki od Strabagu, a prezydent przekonuje, że pieniądze należały do jednej z jego córek i stanowiły część wynagrodzenia, jakie miała ona otrzymać od swojego ówczesnego pracodawcy. Pracodawca ów miał konto w banku, do którego zdaniem byłej radnej trafiały pieniądze z "podejrzaną" banderolą. Zdaniem prokuratury nie jest to jednak wcale "dowód koronny", a na taki wykreowały go media.

W sądzie zeznawał także asystent Ścigały, który potwierdził, że były prezes żużlowej Unii Bogdan G. - podczas jednego ze spotkań - miał zaproponować Ścigale wsparcie finansowe jego kampanii przez Strabag. Ścigała i jego asystent zeznali jednak, że propozycja została odrzucona w nieparlamentarnych słowach, a dodatkowo były prezydent miał powiedzieć do asystenta, że "teraz już wiesz dlaczego nigdy nie spotykam się z nikim w cztery oczy".

Bogdan G. przyznał się wcześniej przed sądem do tego, że wraz ze swoim zastępcą Pawłem P. pośredniczyli w przekazywaniu pieniędzy dla prezydenta od Strabagu. Obaj dobrowolnie poddali się karze i zostali skazani na kary więzienia w zawieszeniu. Prezydent temu zdecydowanie zaprzecza.

Ryszardowi Ścigale grozi kara nawet 10 lat więzienia.

Komentarze...
testststs 10,2,9,1,A