"Blue taxi" miało wypadek, a wcześniej wiozło komendanta tarnowskiej policji
access_time 2018-03-27 08:52:00
Do tego wypadku doszło w styczniu tego roku. Kierowca z województwa świętokrzyskiego najprawdopodobniej zasnął za kierownicą i wjechał w nieoznakowanego volkswagena passata tarnowskiej policji. Do wypadku doszło w powiecie brzeskim, więc pytanie było w zasadzie jedno: co samochód tarnowskiej policji tam robił? Wyjaśnienie tego zajęło policjantom niemal dwa miesiące: pojazdem odwożony do domu był szef tarnowskich stróżów prawa. Dodajmy, że rozbite auto miało kilka tygodni, kosztowało 117 tys. zł, a do policji trafiło jako prezent od lokalnych samorządów.

O sprawie wykorzystywania samochodu służbowego do celów prywatnych nikt by się nie dowiedział, gdyby nie pech. Kierowca ze Świętokrzyskiego uderzył w policyjnego passata po tym, jak zasnął za kółkiem. Policyjne auto zostało poważnie uszkodzone (do dziś jest w naprawie), a o sprawie dowiedzieli się dziennikarze. I zaczęli swoje śledztwo.

Ich ustalenia potwierdzili teraz sami policjanci. Autem podróżował komendant tarnowskiej policji Mariusz Dymura, którego odwożono do domu po kilku spotkaniach - w tym co najmniej jednym służbowym. Po odstawieniu szefa do domu w powiecie bocheńskim, auto uczestniczyło w wypadku w powiecie brzeskim.

Komendant mógłby nim jechać, ale wcześniej musiał napisać wniosek o skorzystanie ze "służbówki" w celach prywatnych. Nie zrobił tego na czas, naruszając tym samym procedury i wpisując w zjawisko, jakie sami policjanci określają mianem "blue taxi".

Już po fakcie komendant napisał wniosek, zapłacił także za paliwo, ale czekają go jeszcze konsekwencje służbowe. Najsurowszą jest przesunięcie na inne stanowisko. Decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła.

Komentarze...
testststs 10,2,9,1,A