"Roma" Alfonso Cuaróna zachwyci w Millennium Studio! Jedyna okazja na wyjątkowe doznanie wizualne
access_time 2019-01-14 03:35:00
"Roma" Alfonso Cuaróna, jedno z najważniejszych wydarzeń tej dekady w kinie artystycznym. Film został wyprodukowany przez platformę Netflix, jednak ze względu na wyjątkowe wizualne piękno tego dzieła, platforma zgodziła się na elitarne pokazy "Romy" na dużym ekranie - również w Tarnowie, w kinie Millennium. Film zostanie pokazany na jednorazowym seansie w ramach cyklu Millennium Studio. Początek o godz. 20.30.

MILLENNIUM STUDIO: "Roma"

reż. Alfonso Cuarón / Meksyk, USA 2018 / 135’

Najbardziej osobisty z dotychczasowych filmów nagrodzonego Oscarem reżysera i scenarzysty Alfonso Cuaróna (Ludzkie dzieci, I twoją matkę też, Grawitacja). Opowiada historię Cleo (Yalitza Aparicio), młodej służącej pracującej w zdominowanej przez klasę średnią dzielnicy Roma w mieście Meksyk. Cuarón pisze tym filmem pełen artyzmu i miłości list do kobiet, które go wychowały, kreśli żywy, poruszający obraz domowych napięć i zmian hierarchii społecznej na tle politycznego chaosu lat 70. W wybranych kinach i na Netflix od 14 grudnia.

 

„Roma” Alfonso Cuaróna jest tak wspaniała, że brakuje przymiotników. Wszyscy, którzy wybierają się na film, powinni być gotowi na emocjonalne tornado.

"The Guardian"

 

Wyścig po Oscary 2019: „Roma” z największą liczbą nagród przyznawanych przez najbardziej prestiżowe stowarzyszenia krytyków filmowych! Film w przedoscarowych zestawieniach prowadzi z takimi tytułami jak „Faworyta” Lanthimosa, „Narodziny gwiazdy” Coopera czy „Zimna wojna” Pawła Pawlikowskiego.

filmweb.pl

 

„Roma” to mądry i świadomy powrót do przeszłości. Cuarón, obserwując codzienne relacje Meksykanów, bez krztyny nachalności odtwarza społeczne podziały. Pokazuje kolejne płaszczyzny wykluczenia, jakiemu poddana jest Cleo, uboga dziewczyna o ciemniejszej skórze, potomkini jednego z południowoamerykańskich plemion. I choć rodzina, u której pracuje, traktuje ją z pełnym szacunkiem, niewidzialna granica między nimi pozostaje nieprzekraczalna. Przemiany i niepokoje w kraju niemal nie dotykają bohaterów. Cleo jest zbyt biedna, by jej sytuację zmieniły społeczne rewolucje. A filmowi Cuarónowie – zbyt zamożni, by musieli się nimi przejmować.

Tadeusz Sobolewski, "Gazeta Wyborcza"

 

- 90 procent scen tego filmu to obrazy, które wysupłałem z własnej pamięci - przyznaje Cuarón dodając, że film powstał w miejscach, o których opowiada lub ich dokładnych replikach zbudowanych przez scenografów. Na ekranie obija się tu również Meksyk, z jego społecznymi podziałami, rewolucją toczącą się na ulicy, jednak przede wszystkim „Roma” jest opowieścią o potrzebie miłości, o solidarności kobiet, o smakach, zapachach i kolorach dzieciństwa, które zostają w człowieku na zawsze. To najbardziej osobisty z wszystkich dotychczasowych obrazów Cuaróna. Reżyser nie mogąc współpracować ze swoim stałym operatorem Emmanuelem Lubezkim, sam zdecydował się nawet stanąć za kamerą i – jak Pawlikowski – zrobił film na taśmie czarno-białej. Wzruszający, ciepły i mądry.

Barbara Hollender, "Rzeczpospolita"

 

Na tle portretu rodzinnego, w którym matka Sofia (Marina de Tavira) popada w coraz większą frustrację, Cleo wyrasta na główną bohaterkę opowieści. Jej decyzje życiowe będą miały ostatecznie kluczowe znaczenie dla całego filmu. Kochając cudze dzieci jak swoje, będzie musiała odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jest w stanie w takim, a nie innym miejscu i czasie, pozwolić sobie na własne szczęście i normalną rodzinę. Przenosząc ciężar dramaturgii na bohaterkę z tak niecodziennym rodowodem, twórca Ludzkich dzieci (2006) potwierdza status świadomego i niebojącego się ryzyka artysty.

Piotr Szczyszyk, film.org.pl

 

Cuaron kreśli na ekranie subtelne dzieło nie tylko o sile kobiecej solidarności, ale i o potrzebie nazwania przewinień i marzeń całej wspólnoty narodowej. Podobnie jak w dziełach włoskich neorealistów, estetyka powiązana jest tutaj z etyką: twórca skupia się przede wszystkim na „ciężkim, zmęczonym chodzie” swoich prostych, dobrodusznych i często niezbyt zamożnych postaci. Wnikliwie śledzi ich poczynania, pokazuje chwile radości, mniejsze i większe klęski. Cuaron zdecydował się nie tylko zająć reżyserią, ale też wcielić się w rolę filmowego operatora. Autor zdjęć staje się tu podpatrywaczem, ukrytym świadkiem wydarzeń – tym samym wyzwanie autorskiej kreacji warstwy wizualnej zostaje skonfrontowane ze zmierzającą w stronę „prawdy życia” obserwacją. Cuaron nie zapomina o „plastyce obrazu”, o czym świadczy chociażby nakręcenie całego filmu w klasycznej czerni i bieli, znamionującej zarówno prostotę, jak i swoistą archiwalność fabularnych zdarzeń. „Roma” zachwyca widza autentycznością, to dzieło kompletne, spełnione i niezwykle czułe.

Diana Dąbrowska, "Kultura Liberalna"

 

Jeśli jednak myślicie, że długie ujęcia, pokazujące pozornie zwykłe czynności pokojówki sprzątającej dom, bawiących się dzieci czy rodziny oglądającej razem telewizję mogą być nudne, to “Roma” pokaże wam, że wybitny artysta i z takich scen wyłuska prawdziwą magię kina. Niemalże każdy pojedynczy kadr “Romy” aż kipi kinetyczną energią bijącą prosto z ekranu. Cuaron posiadł tę niezwykłą umiejętność inscenizacji i konstrukcji poszczególnych sekwencji tak, że zawsze dużo się w nich dzieje. Reżyser w fascynujący sposób przygląda się ludziom i przedmiotom które umieszcza w swoich szerokich kadrach. Każde z nich ma jakąś rolę do odegrania, każde musi jakoś odnaleźć się w danej przestrzeni i ją sobie zagospodarować.

Przemysław Dobrzyński, www.spidersweb.pl

 

Jest w "Romie" pewna delikatność, która kazała mi myśleć o filmach Hirokazu Koreedy. Cuarón, podobnie jak japoński twórca, z życzliwością i niezwykłą delikatnością portretuje swoje postacie. Czy to podczas codziennych czynności, jak sprzątanie i opieka nad dziećmi, ale też podczas przełomowych scen, gdy na przykład w tle rozgrywa się masakra w Boże Ciało w 1971 roku albo trwa krótkie trzęsienie ziemi. Poprzez unikalne połączenie zdjęć przedstawiających daleki plan i zbliżeń, reżyser stopniowo buduje naszą więź z bohaterami. Tak skutecznie, że czujemy się częścią ich rodziny.

Radek Folta, moviesroom.pl

 

Jest tu wiele sekwencji popisowych (jak to u Cuaróna, któremu udaje się nawet mrugnąć do widza i zrobić mały przypis do własnej "Grawitacji"), jest też wstrząsający passus rozegrany na porodówce, oczywiście w jednym ujęciu. Jest to kino nostalgiczne, wskrzeszające ukochany przez reżysera świat dzieciństwa (najbliżej mu do "Fanny i Aleksandra" właśnie, ale i do "Nadziei i chwały" Boormana). Jednocześnie Cuarón problematyzuje idylliczność własnych wspomnień, przerzucając spojrzenie na nieuprzywilejowaną kobietę z nizin, reprezentującą inną rasę i pre-kolonialne dziedzictwo.

Michał Oleszczyk, Ostatni fotel po prawej stronie

KINO MILLENNIUM: 21 I 2019

Komentarze...
testststs 10,2,9,1,A