Na dziś wiadomo, że sąd unieważnił wyniki wyborów w III okręgu obejmującym m.in. Piaskówkę, Klikową, Krzyż i Starówkę, a także wygasił mandaty całej radzie miasta. Nie wiadomo natomiast, czy nie wpłynie od tej decyzji odwołanie. Dopiero bowiem po ich ewentualnym rozpatrzeniu wyrok sądu będzie mógł się uprawomocnić. Sąd podjął taką decyzję m.in. dlatego, że na kartach w tym okręgu nie było nazwiska kandydującego z ramienia Stowarzyszenia Tarnowianie,
Bartłomieja Kawuli.
Co ciekawe, to nie ten ostatni złożył wyborczy protest. Wyciągnięcie sprawy na światło dzienne to dzieło
Marka Ciesielczyka ze Stowarzyszenia Oburzeni. Gdyby doszło do powtórki Ciesielczyk może mieć duże szanse na wejście do rady.
Były wiceprzewodniczący rady miasta, po sądowym triumfie, idzie za ciosem. Złożył właśnie doniesienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa podczas przygotowań do wyborów. Jego zdaniem, mogli je popełnić przewodniczący obwodowych komisji wyborczych, "ktoś" magistratu, lub "ktoś" z drukarni.
Wygaszenie mandatów radzie miasta nie powinno mieć wpływu na już podjęte przez radę miasta uchwały. Przed radnymi jednak najważniejsza sesja w roku - budżetowa. Szef miejskich struktur PiS i przewodniczący rady miasta
Kazimierz Koprowski przekonywał na antenie Radia Kraków, że jeśli decyzja sądu się nie uprawomocni do sesji budżetowej, możliwe jest, że rada będzie mogła podjąć stosowną uchwałę.
Jeśli jednak wyrok sądu stanie się prawomocny, Tarnów zostanie de facto bez rady miasta. To zaś oznacza, że budżet miasta ustali Regionalna Izba Obrachunkowa.
Do ewentualnej powtórki głosowania w III okręgu mogłoby dojść za ok. trzy miesiące, najprawdopodobniej pod koniec marca. Po podliczeniu głosów, wyniki zostałyby dodane do wyników z pozostałych okręgów i mandaty zostałyby przeliczone na nowo. Nie jest zatem wykluczone, że dojdzie do personalnych zmian w radzie miasta.
Cały czas nie wiadomo kto zawinił i kto ponosi odpowiedzialność za brak nazwiska Kawuli na listach do głosowania. Karty do głosowania w Tarnowie wydrukowała firma z Częstochowy, za usługę miasto zapłaciło ponad 100 tys. zł.
Jak ustalił reporter Radia Kraków, sygnał o zmianie miał wysłać "ktoś z urzędu miasta". Informację potwierdził przedstawiciel drukarni. Magistrat umywa jednak ręce, odpowiedzialność przerzucając na drukarnię.
Specjaliści od informatyki nie powinni mieć jednak problemów z prześledzeniem korespondencji mejlowej pomiędzy magistratem i drukarnią. To w niej jest odpowiedź na pytanie dlaczego i jak doszło do błędu.
To ważne o tyle, że koszty wyborczej powtórki mogą wynieść nawet ponad 100 tys. zł, a poza tym, Tarnów, przez czyjś błąd znów na kilka dni stał się "bohaterem" ogólnopolskich serwisów. Znów w negatywnym świetle.