Jakub Kwaśny o starcie w listopadowych wyborach wspominał od kilku miesięcy.
- Wewnątrzpartyjna dyskusja rozpoczęła się już podczas ubiegłorocznych wakacji. O zdanie na temat potencjalnego kandydata pytaliśmy nie tylko członków i sympatyków Sojuszu, ale także szerokie grono organizacji pozarządowych działających w mieście - mówi
Kwaśny.
W efekcie, w ostatni czwartek Rada Miejska SLD udzieliła
Kwaśnemu - przez aklamację - rekomendacji do ubiegania się o najważniejsze stanowisko w mieście.
Dla miejskiego radnego, jedynego tak rozpoznawalnego działacza lewicy w Tarnowie, udział w wyborach będzie drugim podejściem do wyborczego wyścigu.
- W przeciwieństwie do innych kandydatów, którzy zgłosili swój wyborczy akces, ja nie miałem jeszcze okazji pokazać swojej wizji Tarnowa. Z rozmów, jakie prowadzę z tarnowianami wynika natomiast niezbicie, że właśnie takiego, niepowiązanego z "miejskim układem" kandydata oczekują - mówi działacz SLD.
I od razu dodaje, że priorytetem jego programu wyborczego będzie rynek pracy.
- Tylko poprzez jego rozruszanie jesteśmy w stanie rozwiązać najważniejsze bolączki miasta. To nie jest jedynie kwestia nowych miejsc pracy, ale także zatrzymania odpływu zdolnych, młodych ludzi z Tarnowa. Wiem, jak to zrobić, a wkrótce będę mógł przedstawić również eksperckie opinie w tej sprawie - tłumaczy
Kwaśny.
Radny zapowiada tym samym debatę roboczą z udziałem ekspertów z Tarnowa i spoza miasta, która odbędzie się już niebawem w mieście. Z publikacją programu zamierza czekać co najmniej do zaplanowanych na koniec maja wyborów do Parlamentu Europejskiego.
Jakub Kwaśny podczas poprzednich wyborów zyskał ponad 8-procentowe poparcie. Teraz liczy na lepszy wynik i nie boi się, że kolejna porażka sprawi, że przylgnie do niego łatka "wiecznego kandydata".
- Przecież to dopiero mój drugi start w wyborach prezydenckich. Obecny szef samorządu w Tarnobrzegu prezydentem został dopiero za czwartym razem, a ja zrobię wszystko, by ten wynik poprawić - zapowiada z uśmiechem.