Raczej w czymś co, jak mówili już starożytni – nie śmierdzi. Bo jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Funty, marki, korony norweskie. W każdym razie zarobione za granicą. Tak się bowiem niefortunnie złożyło, że 1500 tarnowskich młodzieńców wyjechało za chlebem – zbierać truskawki u „kapitalistycznych wyzyskiwaczy zza zachodniej granicy”. W wyniku owej emigracji potencjał obronny miasta Tarnowa zmalał dość znacznie, jeżeli roczny zaciąg wynosi około 3500 sztuk. I tu pojawia się jeszcze większy problem – bo jedni na studia, inni to kalecy z kategorią D, jeszcze inni pacyfiści. W końcu okazuje się, że, z wielkim trudem, do woja udaje się zwerbować 2% poborowych.
A przecież ojczyzny strzec trzeba, a przecież „ksiądz i wojskowy rodzinna duma wielce”. Koszary powoli pustoszeją, tymczasem wróg (jak powszechnie wiadomo) nie śpi. Pytanie tylko, czy powstrzymałaby go wielka armia złożona z setek tysięcy żołnierzyków, co to podczas dziewięciomiesięcznego szkolenia dwa razy mieli w ręku karabin. Bo jak na razie, to (według symulacji) wojsko Białorusi opanowuje nasz kochany kraj w 17 dni.
Dominik Zając