Będziemy bronić Burku
access_time 2006-01-22 23:23:25
Rozmowa z Jerzym Baranem, kupcem z tarnowskiego Burku

- Prezydent Tarnowa zaproponował Państwu przeprowadzkę na plac Łazienny. Spotkało się to z waszym dużym protestem. Dlaczego?

 

- Dla nas ta propozycja była totalnym zaskoczeniem. Ponoć o tej sprawie już od października wiedział dyrektor Targowisk Miejskich. Nie wiemy dlaczego, nie informował nas o tym. Wszystkie wiadomości na ten temat czerpaliśmy z prasy.

 

- Czy zaskoczenie to jedyny powód, dla którego nie zgadzacie się na przeprowadzkę?

 

- Plac, który nam się oferuje jest za mały. Na spotkaniu z panem prezydentem, pani architekt twierdziła, że na Burku jest 2000 metrów, a na placu Łaziennym jest ich 2400. Nie jest to prawda. Mierzyliśmy ten teren i jest inaczej. Chyba, że chodzi o grunty aż do Wątoku. Tylko tam znajduje się, niedawno sprzedana, przedwojenna kamienica. Teraz jest remontowana. Więc na pewno zostanie, a my na pewno nie zajmiemy tego obszaru.

 

- Czy jest w Tarnowie miejsce, oprócz placu Łaziennego, gdzie moglibyście się przenieść?

 

- Dla nas każda przeprowadzka to duże ryzyko. Na Burku jest specyficzny klient, przeważnie ubogi rencista, który chodzi tu od wielu lat. Wśród nich są tacy, którzy zakupy robili tu jeszcze przed wojną. Boimy się, że jak stracimy to miejsce, to odejdą od nas klienci. Na nowych nie mamy co liczyć. Konkurencji z supermarketami nie wygramy nigdy.

 

- W sprawie waszej ewentualnej przeprowadzki spotkaliście się z prezydentem...

 

- Prezydent zorganizował spotkanie w Sali Lustrzanej. Na nim stwierdził, że w sytuacji, kiedy ma całą salę przeciwko sobie, to może wycofać się z tego pomysłu. Z różnych źródeł wiemy, że jednak dalej drąży tę sprawę.

 

- Wśród argumentów za waszą przeprowadzką jest ten mówiący o tym, że wasze pawiloniki są nieestetyczne i nie spełniają wymogów sanitarnych...

 

- Ich kolor planowała ówczesna architekt miejski, pani Franz. Do niej należy więc kierować te zarzuty. Nasze stoiska od strony południowej mają odpływ wody. Budowane wcześniej od północnej nie mają. Prasa podaje, że koszt zamontowania wody i odpływu wyniesie 160 tys. złotych. Niewiele więcej kosztowała nas budowa pawilonów. Mówi się też, że niewiele więcej będzie kosztowało przeniesienie. Ktoś nie ma pojęcia o budowie lub rzuca słowa na wiatr.

 

- Ile Pana będzie kosztowała ewentualna przeprowadzka na plac Łazienny?

 

- Przed dziesięcioma laty budowa tych pięciu metrów kwadratowych, na których obecnie urzęduję, kosztowała mnie 11 tysięcy złotych. Myślę, że teraz kwota ta wyniosłaby około 15 tysięcy. Nie jestem w stanie zainwestować tych pieniędzy. Dla mnie przeprowadzka to krach. Podejrzewam, że w podobnej sytuacji jest wielu moich kolegów. Przypomnę tylko, że na Burku są 22 stosika kwiaciarskie, 36 pawilonów, samych stołów jest 110. Z tym, że niektóre stoły dzierżawią dwie osoby. Większość tych osób może zamknąć interes.

 

- Czy widzicie Państwo jakieś rozwiązanie zaistniałej sytuacji?

 

- Nie rozumiem dlaczego Urząd Miasta, który ma długi i to niemałe, planuje kolejne wydatki. A te związane są z naszą ewentualną przeprowadzką. Ona ma odbyć się na koszt urzędu. Lepiej zostawić wszystko bez zmian.

 

- A jeżeli prezydent się uprze?

 

- To będziemy bronić Burku ze wszystkich sił. To może nawet doprowadzić do rozruchów.

 

 

(AMIZ)

Dziennik Polski

 

www.dziennik.krakow.pl


Komentarze...
testststs 10,2,9,1,A