Absolwent gimnazjum miał swoje konto w systemie, hasło oraz nazwę użytkownika. Wysyłał podanie do 3 wybranych szkół wybierając w nich klasy o interesujących go profilach. Zgłaszał się do wybranej szkoły, aby potwierdzić informacje przyjęte przez system. I czekal na koniec rekrutacji, jej wynik i decyzję systemu, do której szkoły się dostał. Ogłoszenie wyników rekrutacji nie obyło się bez niespodzianek. Podano je z opóźnieniem, bo doszło do blokady danych.
Najbardziej oblegane były najlepsze tarnowskie licea, gdzie na jedno miejsce przypadało półtorej osoby. Najsłabiej wypadły licea profilowane i zawodówki. Za kilka dni rekrutacja zostanie zamknięta i szkoły będą na sto procent wiedzieć, ilu kandydatów przyjęły.
Już dzisiaj można pokusić się o ocenę nowego sposobu rekrutacji. Na pewno system elektroniczny jest bardzo czytelny dla uczniów, rodziców i szkół. Do tej pory uczeń mógł składać podanie do trzech szkół do jednej klasy, w tym momencie do trzech szkół, ale do dowolnej liczby klas. Listy wyborów są bardzo długie, czasami to jest kilkanaście klas, nawet dwadzieścia kilka. Tak naprawdę wiemy, ilu uczniów na pierwszym miejscu wybrało daną szkołę – stwierdza Marek Smoła, wicedyrektor IV Liceum Ogólnokształcącego w Tarnowie. Rodzice mieli jasną sytuację, gdy się dokonała procedura dopasowywania ucznia do klasy. Nie było biegania między szkołami i czekania na to, aż gdzieś się zwolni miejsce.
Wicedyrektor Marek Smoła widzi również pewien problem dotyczący e-rekrutacji. Jedynym mankamentem, który w tym momencie dostrzegam jest taka sytuacja – kandydaci, którzy chcą się u nas uczyć i wybrali naszą szkołę jako pierwszą, niekoniecznie się dostaną. System działa w ten sposób, że z innych szkół, jeśli tam się dzieci nie dostaną, przerzuca je do naszej szkoły i jeśli mają więcej punktów niż nasi kandydaci, przyjmowani zostają w pierwszej kolejności – tłumaczy wicedyrektor IV LO. O przyjęciu nie decyduje kolejność preferencyjna klasy, ale suma punktów. To spycha dzieci, które chcą się uczyć w naszej szkole do innych szkół i zastępuje je kandydatami z innych szkół. Dla mnie jest to niesprawiedliwe. Takie sytuacje mogą powodować problemy natury emocjonalnej, bo dziecko przysłane tutaj na siłę nie będzie się tutaj spełniać – dodaje Marek Smoła.
Rekrutacja „przez Internet” została pozytywnie oceniona przez wicedyrektor Zespołu Szkół Budowlanych – Alinę Ciepielę. Podoba nam się program. Uczniowie musieli dokonać świadomych wyborów. Czuli się ważni, bo ich decyzje musiały być przemyślane i dojrzałe. Od tego, co wpisali zależał kierunek nauki i to kim będą w życiu. Rodzice powinni poświęcić więcej czasu na pomoc dzieciom w wyborze szkoły – mówi wicedyrektor Alina Ciepiela. Ważne jest też to, że uczeń ma wgląd we wszystko. Widzi ile szkoła ma oddziałów, ile miejsc. To daje jasność sytuacji.
Niektóre szkoły, jak IV LO, mimo e-rekrutacji rozmawiały ze swoim kandydatami. Od kilku lat praktykujemy taką formułę, że gdy przychodzi kandydat nie zostawia dokumentów w sekretariacie – mówi Marek Smoła. Rozmawiamy z każdym kandydatów. Również z tegorocznymi kandydatami rozmawialiśmy. Nie wymagaliśmy życiorysu, nie pytaliśmy, którą klasę wybiera na pierwszym miejscu, bo to wszystko było na podaniu, mimo to z każdym takim uczniem rozmowa była odbyta. Oczywiście to kosztowało trochę czasu, Ale nie chcemy, żeby uczeń nie był anonimowy. Jesteśmy w stanie poświęcić każdemu uczniowi kilkanaście minut już na wstępie. Chcemy zachęcić ucznia do nauki w naszej szkole.
Wnioski zostaną wyciągnięte z tegorocznej rekrutacji, aby kolejna była jeszcze sprawniejsza. Na razie oceniono ją pozytywnie, choć nad kilkoma mankamentami trzeba będzie popracować.
BB
