Do tarnowskiego Sądu Rejonowego wpłynęły właśnie dwa pozwy przeciwko Gollobowi, w którym Bajerski domaga się ukarania bydgoszczanina za pobicie oraz żąda zapłaty 100 tysięcy odszkodowania za znieważenie przed publicznością na stadionie i widzami oglądającymi transmisję z zawodów.
Warto przypomnieć, że żadna telewizja ogólnopolska ani regionalna tego meczu nie transmitowała. Tomasz Gollob od nas dowiedział się o całej sprawie.
- Nic na ten temat nie wiem. Nie będę więc niczego komentował - odpowiedział najlepszy polski zawodnik, proszony o komentarz w całej sprawie.
Również prezes Żużlowej Sportowej Spółki Akcyjnej, Szczepan Bukowski, o krokach Tomasza Bajerskiego dowiedział się od nas: - Po całym zajściu na torze Bajerski odgrażał się, że pójdzie do sądu - mówi Bukowski. - Sprawa została nagłośniona przede wszystkim przez media w Toruniu. Potem słyszałem głosy, że Bajerskiemu z tym sądem to się tylko „wyrwało” i nie ma sprawy. Jestem ciekawy, kto dokonywał obdukcji zawodnika. Nawet nie znający się na sporcie żużlowym wiedzą, że choćby doszło do uderzenia, przez kask nikt nikomu nie jest w stanie zrobić krzywdy. Dlatego dziwi mnie, że w następnym meczu, za dwa dni, Bajerski robił „cyrk” w Toruniu, zaklejając sobie pół twarzy plastrem. Myślę, że sądy mają ważniejsze sprawy na głowie.
Przypomnijmy, że w tej sprawie wyrok wydało już prezydium Głównej Komisji Sportu Żużlowego w lipcu. Gollob został ukarany pozbawieniem praw zawodnika na sześć miesięcy i karą finansową w wysokości 9 tysięcy złotych. Wykonanie kary zawieszone zostało na okres 12 miesięcy. Tomasz Gollob, który stawił się w Polskim Związku Motorowym, by złożyć wyjaśnienia, przyznał, że postąpił nagannie. Wyraził ubolewanie z powodu incydentu i sam poprosił o wymierzenie mu kary, zgodnie z regulaminem sportu żużlowego. Zwrócił się jednocześnie do prezydium GKSŻ o zawieszenie kary na 12 miesięcy, co zostało zaakceptowane. (BD)