Czarodziejski garnuszek szczęścia
access_time 2004-06-01 01:15:54

Z okazji Dnia Dziecka, życzymy wszystkim naszym milusińskim, samych szóstek w szkole, wiele dobrych, radosnych chwil w domu, w szkole i na podwórku oraz dużo, dużo szczęścia! Z okazji Waszego święta, dziś - specjalnie dla Was bajka…

Czarodziejski garnuszek szczęścia


Cichuteńko, na paluszkach
Chodzi Szczęście niczym wróżka
W szary płaszczyk otulone
Nikt nie widział całe one...
Nikt nie widział całe one...


I zagląda w twoje okno
Rzuca wkoło złotą iskrą
Aby poczuć całym sobą
Że to ono, że jest blisko...
Że to ono, że jest blisko...


Cichuteńko, na paluszkach
Chodzi Szczęście koło łóżka
Bardzo pragnie się dowiedzieć
Czy jest miękka twa poduszka?..
Czy jest miękka twa poduszka?.. 


I poprawia ci kołderkę
By nie marzły nóżki w nocy
Krasnoludków dwa tysiące
Ma w tym celu do pomocy...
Ma w tym celu do pomocy... 


[[fotka1]] To było dawno, dawno temu.... A może dziś się dzieje... A może stanie się za wiele lat... Gdy przymkniemy oczy, możemy zobaczyć piękny, świetlisty świat. Świat, w którym marzenia tkają tkaninę na płaszczyk Szczęścia. Snują się nitki światła, kolorowe gwiazdy jak czółenka łączą złociste nici i ozdabiają radością... Ale ten płaszczyk nie będzie złoty, ani nawet srebrny, ani diamentowy. Marzenia – dobre wróżki, wiedzą, że  Szczęście idzie między ludzi, a ludzie, jak to ludzie, lubią wszystko, co się błyszczy. Wyciągają wtedy szybko ręce, łapią, każdy coś dla siebie i Szczęście mogłoby być w niebezpieczeństwie. Dlatego całe światło tkaniny otulają mglistym, szarym, ciepłym puchem. Ma to jeszcze jedną dobrą stronę. Bo Szczęście po ziemi chodzi także, kiedy deszcz, lub mróz i zawierucha, i nie może zmarznąć. Kogo by wtedy mogło pocieszyć takie zziębnięte Szczęście gdyby nie ciepły płaszcz.?  


A kiedy już marzenia skończą swoją pracę, Szczęście, otulone w szarą szatkę, z głową pod szerokim kapturkiem, że ledwie oczy widać, rusza w drogę. Bierze ze sobą na tą wędrówkę swój garnuszek, w którym ludziom wodę nosi. A ten garnuszek, chociaż wygląda bardzo zwykle, ma niezwykłą moc. Kto się z niego wody napije.... Temu spełnią się wszystkie marzenia.. Szczęście ludziom wodę nosi już wiele, wiele lat, ale byli i tacy, którzy zaczarowanym garnuszkiem o ziemię rzucali. Dużo musiał przetrzymać, i chociaż dalej uśmiechają się z niego błękitne malowane kwiatki, ma ubite uszko i wyszczerbiony brzeg.  


Bardzo się Szczęście napracowało przez wiele lat i choć mu nikt nigdy „dziękuję” nie powiedział, to ludzkie marzenia zmieniają ciągle wszystko wokół. No, bo któż by nie chciał być królem lub królewną i mieszkać w zamku. Więc wybudowano różne zamki troszkę dziwne, bo kwadratowe i nazywają się „bloki”. I w takim jednym zamku pośród innych zamków mieszkają sobie dwie małe królewny: Dusia i Magdusia. Królewny mają swój pokoik i każda swoje łóżeczko, swoją podusię i swoją kołderkę. A kiedy zasypiają marzą sobie, jakie to będą szczęśliwe jak urosną..


(Dusia): Chciałabym być królewną...
(Magdusia):  Przecież jesteśmy królewnami, mama tak do nas mówi.
(Dusia):  E tam... to takie  jesteśmy na niby królewny. A ja chciałabym być jak najbardziej prawdziwą królewną... Mieć takie przepiękne suknie błyszczące... I koronę na głowie... I zamek.... I aby się wszyscy mnie słuchali!
(Magdusia):  Mama opowiadała, że w takich prawdziwych zamkach dawno temu, to było bardzo zimno
(Dusia):  To wydam zarządzenie, aby zrobiono ka... karo... kalo... kalolyfery.
(Magdusia):  Ja też chciałabym być szczęśliwa.
(Dusia): No widzisz, też byś chciała. A taka królewna to tylko pokazuje paluszkiem, co chce i to ma. I wszyscy się na nią patrzą i podziwiają. I nic nie musi robić i siedzi sobie na tronie, i może machać nogami.
(Magdusia): Ja nie wiem... Czy prawdziwym królewnom wolno się bawić?
(Dusia): Pewno, że wolno i wszyscy musza się bawić w to, co ona chce.
(Magdusia):  A jak inni nie chcą się w to bawić? I są smutni?
(Dusia): To co, że nie chcą? Tupnę nogą i już! Jak się tupnie nogą to wszyscy się muszą uśmiechać.
(Magdusia):, Ale to nie jest prawdziwe uśmiechanie
(Dusia): A ty grymasisz! Prawdziwe czy nie prawdziwe, to ja mam być szczęśliwa, a nie jacyś oni!


Zamknęła oczy Magdusia utuliła głowę do poduszki – Czy być królewną? I czy mama wtedy też będzie królową i tata królem? I czy jak jacyś „oni” będą smutni to czy ona będzie szczęśliwa? Smutno musi być królewnie samej szczęśliwej. Bo najlepiej to się śmiać we dwoje, albo we troje, albo wszyscy pod blokiem. 


Kiedy na listeczki pada sobie deszcz?
Kiedy płacze okno, z oknem oczy też
Jak kłębuszek w kącie się schowało „coś”
Do zabawy w śmieszki wtedy proś.


Ja ci uśmiech ty mi uśmiech i już dwa uśmiechy
A jak Janek nam dołączy  będzie uśmiech trzeci
Aż Marysia w głos się śmieje, a żabka rechota
Kot zaszczeka, pies zamiauczy i rozśmieszy kota. 


Kiedy kwaśne minki wkoło siebie masz
I słoneczko za chmurkami chowa twarz
Na dywanie klocki, a to był twój dom
Do zabawy w śmieszki wtedy proś. 


Ja ci uśmiech ty mi uśmiech i już dwa uśmiechy
A jak Janek nam dołączy  będzie uśmiech trzeci
Aż Marysia w głos się śmieje, a żabka rechota
Kot zaszczeka, pies zamiauczy i rozśmieszy kota. 


[[fotka2]]


Minęło kilka miesięcy... Dusia i Magdusia pojechały do babci. Babcia mieszkała na wsi w małym drewnianym domku i bardzo się ucieszyła z przyjazdu wnuczek. A toż nie ma jak chleb z pieca, ze śmietanką, i mleczko dla moich słoneczek. Pobiegają po polach, rumiane wrócą do miasta.


 


(Dusia): Tu będzie okropnie nudno. Co ciekawego może być w kurach? Tu nie ma nic tylko pola i pola.
(Magdusia): Babcia mówiła, że ma króliki i małe kotki, i są w polu truskawki.
(Dusia): Kotki drapią, króliki uciekają, ale truskawki można zjeść.
(Magdusia): To chodźmy w pole, nazbieramy truskawek. Babcia mówiła ze zrobi z nimi pierogi.
(Dusia): No dobrze, to chodźmy.
(Magdusia): Babciu! Babciu idziemy na truskawki! Daj nam koszyczek
(Babcia): Dobrze moje kochane. Ale zagonek z truskawkami dość daleko, ubierzcie sobie kapelusiki, bo dzisiaj bardzo gorąco. Pójdziecie za stodołą prosto drogą, aż do kapliczki. Kapliczka stoi na skrzyżowaniu. Mówią, że Szczęście tam mieszka. I zaraz, za kapliczką prosto drogą i zobaczycie zagonek z truskawkami.
(Dusia): Szczęście mieszka? Na skrzyżowaniu? Szczęście powinno mieszkać w zamku.
(Babcia): Oj słoneczko ty moje. Szczęście może mieszkać wszędzie.
(Magdusia): Babciu, a jak ono wygląda?
(Babcia): Nikt go nigdy nie widział całego. Ale byli tacy, co opowiadali, że jak kuleczka szara, mała przemyka. Ni go złapać, ni dogonić.
(Magdusia): Babciu, czy ty go widziałaś?
(Babcia): A widziałam, widziałam. Czasem na krótko mnie odwiedza, ale zanim się człowiek spostrzeże, już go nie ma. Teraz też gdzieś musi być, bo wnusie moje kochane tu są.
(Dusia): Oj babciu, bajki opowiadasz. Jakbyś miała szczęście, to miałabyś zamek i byłabyś królową.
(Babcia): Oj bajki, bajki moje słoneczko. Macie koszyczek, przynieście truskawek. Zrobię pierogi i kompocik.


I poszły dziewczynki, za stodołą, polną droga na niewielkie wzniesienie. Szły i szły i szły... Podskakiwały, piosenkę zmyślankę śpiewały. 


Riki paki paki po
Dwa pędraki pak i po
Poszły sobie na truskawki
Tak jak dwie zgubione kawki 


Riki paki po


Riki paki po
Dwa pędraki pak i po
Do koszyka je zbierały
Ale koszyk był za mały


Riki paki po


(Dusia): Ale gorąco.
(Magdusia): Gorąco i nie wzięłyśmy nic do picia.
(Dusia): Ale to daleko...
(Magdusia): Popatrz kapliczka. Już prawie doszłyśmy, przynajmniej truskawki zjemy.


Podeszły dziewczynki pod kapliczkę. Matka Boża Błękitna uśmiecha się z góry, ręce rozkłada. Obok jodła wysoka stoi, a gdzieś na niebie skowronek śpiewa.


U stóp Matki Bożej garnuszek biały z ubitym uszkiem, w piękne niebieskie kwiatki malowany, a w garnuszku woda, czyściusieńka, jakby co dopiero nalana. 


(Magdusia): Popatrz garnuszek z wodą!
(Dusia): Phi, taki byle jaki garnuszek bez uszka.
(Magdusia): Ale czyściutki, popatrz, i woda w nim taka czyściutka. Ciekawe skąd się tu wziął. Kto tutaj go postawił.?
(Dusia): Jak ktoś postawił, to przynajmniej mógł zostawić jakiś cały garnuszek, a nie taki ubity.
(Magdusia): Ja się napiję, bo tak bardzo chce mi się pić.
(Dusia): Daj! Ja też chcę! 


Dusia i Magdusia spragnione były bardzo. Słoneczko grzało mocno, więc napiły się obie wody z garnuszka. I wtedy... Zaszumiała jodła przy kapliczce, zerwał się wiatr, poderwały się ptaki z pola. Zaturkotało, zakręciło dziewczynkami w kółeczko...


I nagle… Dusia patrzy nie ma Magdusi, nie ma kapliczki przy drodze, nie ma pola, i nie ma garnuszka. Przed nią piękna aleja, równa, wyłożona marmurowymi płytkami. Wzdłuż niej stoją złote lampy, a po prawej i po lewej stronie ciągną się różane ogrody. Między kwiatami krzątają się ogrodnicy. Na końcu alejki stoi wysoki, piękny zamek z wieżyczkami. Na każdej wieżyczce kogucik lub chorągiewka. Błyszczą w słońcu daszki, jak diamenty lśnią okienka. Taki piękny, najpiękniejszy na całej ziemi zamek! To taki zamek właśnie wymarzyła sobie Dusia. 


Gdzie ja jestem? Czyj jest ten zamek? – Pomyślała. I trochę niepewnie, ale pchana ciekawością ruszyła przed siebie, prosto w złotą bramę pałacu.


Głęboko w pas skłoniły się przed nią straże w bramie. Szła przed siebie, zachwycona wspaniałością pałacu. Minęła korytarze, kilka komnat i ludzi dziwnie ubranych w wymyślne kosztowne stroje. Wszyscy oni, kłaniali się na jej widok. Nagle zobaczyła przed sobą ogromne lustro, w wielkiej złoconej ramie, a w lustrze: ona... nie ona, ona... nie ona. Patrzyła i nie mogła uwierzyć . Miała na sobie przepiękną suknię całą usianą perełkami, a na głowie koronę... Tak! Koronę! „Jestem królewną!” - pomyślała. „A ci wszyscy ludzie będą się mnie na pewno słuchali.... Jak to było w bajkach...? Królewna powinna mówić: Życzę sobie... Co by sobie tu życzyć?”


(Dusia): Życzę sobie, aby przyniesiono mi tu wszystkie moje sukienki i buciki!


Szmer poszedł po pałacowej sali. Dworki pobiegły do garderoby przynosząc stos sukienek i 120 par bucików.


(Dusia): A gdzie złota sukienka?
(Dworka): Wasza Wysokość nie zamawiała jeszcze złotej sukienki
(Dusia): Chcę mieć złotą sukienkę z gwiazdkami z nieba! I do niej złote buciki.


Od królewskiego rozkazu nie ma odwołania. Ruszyli słudzy w świat, w poszukiwaniu złotych gwiazdek do sukienki Magdusi. 


Nie wołaj, nie wołaj
Nie proś gwiazdki z nieba
Bo lepiej jest, gdy ona
Jest tam gdzie potrzeba. 


Pośród innych tysięcy
Mruga do nas z góry
Gdyby mrugać przestała
Świat stałby się bury. 


Nie zrywaj, nie zrywaj
Kwiatów na tej łące
Bo w nich się przegląda
To majowe słońce.


Przegląda się w kwiatach
Maluje motyle
Pszczoły miodek zbierają
By było go tyle. 


Kiedy Dusia znalazła się na drodze do złotego pałacu, Magdusia tymczasem została dalej na skrzyżowaniu dróg. Wokół prawie nic się nie zmieniło, tylko Dusi nie było. Przestraszona Magdusia wołała siostrzyczkę, rozglądała się wokoło i nic, ani śladu. Pobiegła dróżką w lewo - nie ma. Pobiegła dróżką w prawo - nie ma. Pobiegła w stronę zagonka z truskawkami – nie ma... Biegnąc upadła i... Och!... Kolanko stłuczone.


Usiadła pod kapliczką i płacze. Łezki po policzkach płyną. A tu... szurum... burum.. szurum plum... -  Coś szare przetoczyło się koło nóżek. Błyszczące oczka zerknęły spod kaptura.. Coś błysnęło niczym złoty włos. Rozświetliło wokół kwiaty i źdźbła traw.


 


(Magdusia): Ktoś ty? (Zapytała Magdusia pochlipując)
(Szczęście): Szczęście, jestem Szczęście
(Magdusia): Szczęście?  Dusi nie ma... Gdzieś mi zginęła... Co to za szczęście?
(Szczęście): A jednak to ja jestem. Przychodzę, kiedy nikt się nie spodziewa. Czasem wtedy, kiedy jest smutno. Popatrz do garnuszka....


Patrzy Magdusia do garnuszka, a tam w wodzie jak w lusterku Dusię widzi - Dusię na tronie, w złocistej sukni, machającą nogami, a na nogach złociste buciki.


(Szczęście): Spełniły się Dusi marzenia - została królewną.
(Magdusia): Ale gdzie? Gdzie to jest?
(Szczęście): Daleko, daleko, za górą, za rzeką, za chmurą, za lasem, gdzie nie dochodzi ludzka noga, gdzie myszka nie zabiegnie, ptak nie przeleci.
(Magdusia): I co ja teraz babci powiem? Co mamie powiem? Gdzie ona jest? Muszę ją odszukać!
(Szczęście): Na szczęście, masz przy sobie Szczęście. Tylko ty jedna możesz ją odszukać, tylko ty. Daj mi rączkę pobiegniemy, poszukamy, zawołamy, przepatrzymy wszystkie kątki, zaglądniemy pod listeczki, zapytamy leśną łąkę, mały strumyk, ptaki, słońce....


Chwyciła Magdusia Szczęście za rączkę i lekka się poczuła, kolanko już nie bolało. I tak nad ziemią jak dwa piórka popłynęli oboje.


Biegnie szczęście polną drogą
Ponad ziemią się unosi
Lekko małe stópki niosą
Wiatr do tańca nas zaprosił.


 Radość płynie ponad polem
Wietrzyk łapię w swoje ręce
Myślę wtedy, umiem fruwać
Czy ktoś może dać mi więcej?


Chmurką płynie, liściem szumi
Wiersze mówi ranną rosą
Pajęczyny lśniącą kolię
Co dzień rano mi przynoszą


Spod kaptura jasny kosmyk
Spod kaptura chwila jedna
Złotą kredką, jasną farbą
Wymaluje tęczę ładną 


Szukali i szukali i wszystkich pytali . Wiatr nic nie wiedział, skowronek nie słyszał, słońce nie widziało. Już zmierzch zaczął zapadać. Na polnej miedzy usiadła Magdusia, a Szczęście obok. Jak po nocy Dusię szukać, kiedy nic nie będzie widać? Blady rożek księżyca już się pojawił, ale smutny jakiś. Popatrzyła Magdusia na niebo.


(Magdusia): Popatrz, Szczęście, jaki księżyc dziś smutny i w chmurach cały, jak w poduszkach. Poleć, zapytaj... Może Dusię widział. Może drogę do Dusi zna.
(Szczęście): Już frrrrrrrunę.


I niczym piłeczka się odbiło i poleciało wysoko, wysoko, aż znikło. Nie minęła chwilka i z powrotem było.


(Szczęście): Księżyc smutny, bo mu gwiazdkę z nieba zabrali na sukienkę dla Dusi. Sam na niebie, nieswojo mu, za gwiazdeczką tęskni.
(Magdusia): Tak jak ja za Dusią. Może, chociaż ona szczęśliwa. Czy księżyc wie jak jej szukać?
(Szczęście): Dusia jest królewną w zaczarowanym ogrodzie marzeń. Tam nikt nie zajdzie. Ale księżyc zdradził mi jedną tajemnicę. Tylko piosenka szczęśliwego człowieka ma taką moc, że ominie wszystkie mury, te z cegły i te z serca. Gdy ją zaśpiewasz. Może Dusia usłyszy.


I zaśpiewała Magdusia ze Szczęściem piosenkę, a wiatr niósł ją po łąkach, lasach i jeziorach. I nawet księżyc uśmiechnął się na niebie...


 


Siedzi Dusia na tronie. Nóżkami w złotych pantofelkach macha, ale coś jej niewygodnie. Korona coraz cięższa się wydaje, na bok się przekrzywiła. Sukienka z gwiazdkami uwiera, Magdusi nie ma... Truskawek nie ma... Babci nie ma... I chociaż tyle wszystkiego jest, to jakby nic nie było. Buzia się jej skrzywiła w podkówkę. Co by tu jeszcze sobie życzyć, aby być szczęśliwym? Myśli, myśli, nic wymyślić nie może. Nagle... Jakiś głos słyszy z oddali, jakby Magdusia z kimś śpiewała. Nadstawiła ucha i słucha i słucha....


Kiedy gonisz za szczęściem
A to ono ciebie goni
Wtedy nigdy przenigdy
Ciebie nie dogoni


Usiądź sobie na chwilę
Podstaw szczęściu stołeczek
Porozmawiaj troszeczkę
Zjedzcie kilka ciasteczek


Kiedy gonisz za szczęściem
Pomyśl, że w kółeczko
I zmęczycie się obaj
Odpocznijcie deczko


I z papieru motyle
Wyczarujcie rękami
A skrzydełka im w cętki
Pomalujcie farbkami


Kiedy gonisz za szczęściem
No i zrobisz bęc
Wtedy ono znienacka
Weźmie złapie cię


I podmucha kolanko
Łzę obetrze ci z oka
Wtedy będziesz już wiedział
Szczęście bardzo cię kocha. 


(Dusia): Weźcie sobie to wszystko! Weźcie! Nic nie chcę! Życzę sobie, życzę sobie Magdusię! Babcię! I truskawki!


[[fotka3]]


Coś zaszumiało, zafurkotało, jakby tysiące ptaków wzbiło się w powietrze. I stało się cicho, cichuteńko... Coś szare jak kuleczka przeleciało, coś się radośnie zaśmiało. Otwiera oczy Dusia - pod kapliczką siedzi, a obok Magdusia i koszyczek pełen truskawek, a drogą idzie babcia, szuka dziewczynek, co długo coś nie wracają. Magdusia się śmieje, oczka jej błyszczą radośnie.


 


(Magdusia): Babciu! Babciu! Spotkałam szczęście
(Babcia): Szczęście to ja właśnie spotkałam, że was znalazłam. Tak się martwiłam. Już się zmierzcha. Długo was nie było.
(Dusia) Bo babciu! Bo babciu! To wszystko jest nie do opowiedzenia! Byłam na zamku! Byłam królewna!
(Magdusia): Babciu! Ona tam była i ja jej szukałam!
(Babcia): A ja myślałam, że byłyście na zagonku z truskawkami.
(Magdusia): Truskawki to się same uzbierały!
(Babcia): No tak, Jak człowiek szczęśliwy, popatrzy po tych polach, to mu się wszystko samo do koszyka zbiera, nie wiadomo kiedy. Wracamy do domu. Kolacja i do spania. A pierogi, to już jutro na obiad zrobimy.


I wracały polną drogą w stronę małej chatki, a za nimi coś szare i niepozorne turlało się po drodze, a czasem się zdawało, jakby jakieś dzwoneczki było słychać z oddali...


Turli... Turli... pod poduszkę
Wturlało się Szczęście
Bajka niby się skończyła
Ale będzie więcej. 


Bo poduszka ci opowie
A zna ich tysiące
A zakończy opowiadać
Kiedy wstanie słońce.


 


ejja


 

Komentarze...
testststs 10,2,9,1,A