Rodzice protestują: - Nie zgadzamy się na tłok w klasach!
access_time 2020-03-05 10:12:00
Tarnowscy rodzice nie zgadzają się na łączenie szkolnych klas, a takie plany ma miasto w związku z oszczędnościami. Twierdzą, że przyniosłoby to negatywne konsekwencje dla dzieci, z których najpoważniejszym byłoby obniżenie poziomu nauczania. Dziś zamierzają protestować na posiedzeniu Komisji Oświaty Rady Miejskiej.

Problem dotyczy m.in. szkół podstawowych nr 9, 15 oraz 14 w Krzyżu, gdzie mają być łączone klasy od IV do VII. - Nie zgadzamy się, ponieważ mowa o klasach V i VI, gdzie są dwa roczniki. W niektórych przypadkach pomiędzy dziećmi jest nawet 1,5 do 2 lat różnicy. Dzieci nie są emocjonalnie przygotowane na taki ruch. Będzie to skutkować stresem, niską koncentracją i niską samooceną. Ponadto w większości przypadków klas, które mają iść pod nóż są dzieci z orzeczeniami i dysfunkcjami. - mówi Agnieszka Lewandowska, jedna z protestujących.

Chodzi o mniej liczne klasy, składające się z ok.15 osób, które po złączeniu w jedną liczyłyby 30 uczniów. Zdaniem rodziców będą to zdecydowanie zbyt liczne grupy. - Klasy 30-osobowe to przede wszystkim mniejsze bezpieczeństwo. To mniej czasu nauczyciela dla każdego dziecka i konieczność nauki w grupach. - dodaje pani Agnieszka. 

Rodzice zupełnie przypadkiem dowiedzieli się o łączniu klas. Twierdzą też, że nikt nie chce z nimi w tej sprawie rozmawiać. Tymczasem jak mówi dyrektor Szkoły Podstawowej nr 15, Teresa Kot, informacja o likwidacji oddziałów została przekazana na naradzie dyrektorów szkół miasta 23 stycznia, czyli na dzień przed feriami. Zaraz po feriach odbyło się spotkanie Rady Pedagogicznej, a wychowawcy klas poinformowali o planach łączenia klas rodziców. Spotkania z rodzicami odbywały się kilkukrotnie, jednak jak przekonuje dyrektor, nie wszyscy chcieli z nich skorzystać. 

Decyzję o łączeniu klas urzędnicy tłumaczą oszczędnościami, które z kolei są pokłosiem zaniżonej subwencji oświatowej. Zaznaczają jednak, że to dyrektorzy decydują o tym, jak gospodarować pieniędzmi. - Nie ma jakichś odgórnych projektów łączenia klas. O tym, co dzieje się w szkole decyduje dyrektor, który może dowolnie kształtować arkusze organizacyjne, ale z zachowaniem zasad wynikających z obowiązujących przepisów oraz biorąc pod uwagę stan szkolnych finansów. Dyrektorzy mają określony budżet na funkcjonowanie szkoły, w tym budżecie muszą się zmieścić. W budżecie miasta do nie ma ekstra pieniędzy na oświatę, dlatego władze miasta przypominają dyrektorom regularnie o dyscyplinie finansowej. Oczywiście władze miejskie chciałyby, aby w tarnowskich szkołach klasy były jak najmniejsze, ale realia są, jakie są i na razie nic nie wskazuje na to, aby miały się zmienić. - tłumaczy Ireneusz Kutrzuba, rzecznik prezydenta Tarnowa. 

Z opinią rzecznika nie zgadza się Teresa Kot - Dyrektor nie może sam, bez otrzymania zgody organu prowadzącego wprowadzać jakichkolwiek zmian, w sposób szczególny tych, które niosą ze sobą dodatkowe wydatki. Prezydent miasta określa wydatki w każdym zakresie, w ścisłej korelacji do organizacji szkoły (liczba oddziałów, nauczycieli itp.). Szkoła nie jest instytucją decydującą w tym zakresie. - mówi dyrektor. - Jesteśmy za jak najlepszymi warunkami nauki dla uczniów. Równocześnie jednak jako urzędnicy państwowi musimy respektować prawo lokalne, prawo właściciela o decydowaniu o organizacji nauczania w naszym mieście, a co za tym idzie, realizować zatwierdzone plany finansowe szkół. - dodaje.

Rodzice zamierzają protestować do skutku: - Nie złożymy broni. Będziemy pisać do ministerstwa, a jak to nie pomoże, to nawet do prezydenta. 

Komentarze...
testststs 10,2,9,1,A