Nie interesują mnie przepychanki
access_time 2014-05-21 09:50:41
O zwrocie dotacji za łącznik, starcie w wyborach prezydenckich, konfliktach w radzie miasta i przyszłości Ryszarda Ścigały rozmawiamy z radnym Sojuszu Lewicy Demokratycznej, liderem tej partii w Tarnowie, Jakubem Kwaśnym.
Opozycja toczy od kilku miesięcy nieustający spór z p.o. prezydenta Henrykiem Słomką-Narożańskim. Mam wrażenie, że zajął Pan najlepszą z możliwych pozycji w tej sytuacji - nie angażując się w konflikt bezpośrednio. To z wyrachowania? Choć liczyć potrafię, to nie jest to wyrachowanie, ani nawet chłodna kalkulacja. Z natury już taki jestem, że staram się unikać miejsc i dyskusji, które do niczego nie prowadzą. Moją opinię podzieliły również moje koleżanki i koledzy z formacji, którą kieruję i taką przyjęliśmy zasadę. Poza tym to jest jak z rozwodem, w dodatku kościelnym - PO i Klub "Tarnowianie" próbują nam wszystkim udowodnić, że małżeństwa nie było, a tymczasem wszyscy wiedzą, że było i to nawet z konsumpcją. A PiS? No cóż zachowuje się trochę jak wścibski sąsiad. My z Krzysztofem Bazułą stoimy z boku i zajmujemy się wyłącznie sprawami merytorycznymi. Nie interesują nas te przepychanki, które już dziś zyskały miano wojenki tarnowsko - tarnowskiej. A może chodzi po prostu o to, że taka pozycja, z jednej strony jest najbezpieczniejsza, a zdrugiej oddaje realną siłę SLD w Tarnowie... Nie ma co udawać, że dwuosobowa reprezentacja SLD w Radzie Miejskiej jest decydująca, tym bardziej, że nowa "koalicja w opozycji" - czyli PiS i Klub Tarnowianie mają obecnie większość i mogą przegłosować co tylko chcą, nawet jeśli to nie jest zgodne z prawem. Warto jednak podkreślić, że głos rozsądku jaki z naszej strony, w tej całej sprawie się pojawia, jest wynikiem rozmów i konsultacji z mieszkańcami. Daje się wyczuć powszechne zmęczenie i niechęć do tego co ma obecnie miejsce w "samorządowym Tarnowie". Dlatego w tej wojence stoimy z boku. Mam nadzieję, że w przyszłości zostanie to docenione i uda się liczbę radnych Sojuszu przynajmniej podwoić, ale to już zależy od wyborców. Opozycja ma rację dążąc do ograniczenia kompetencji prezydenta Słomki-Narożańskiego? Przypominam sobie dyskusje, gdy z wnioskiem o limit 2,5 mln zł występował po raz pierwszy prezydent Ścigała - wtedy to miało na celu "usprawnienie działań samorządu", dzisiaj okazuje się, że ów limit to ubezwłasnowolnienie Rady Miejskiej. To pokazuje, że niestety w tej sprawie punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jak się okazało Regionalna Izba Obrachunkowa uznała część tej uchwały za niezgodną z prawem - niechaj teraz wnioskodawcy się tłumaczą. Rozumiem argumentację RIO, że nie powinno się zmieniać reguł w trakcie gry - a tak należałoby nazwać tę zmianę. Poza tym jej intencje były czysto polityczne, dlatego radni SLD nie brali udziału w tym głosowaniu i nie czujemy się odpowiedzialni za losy tej uchwały. Niemniej jednak bez względu na to kto będzie prezydentem w przyszłości uważam, że większa kontrola Rady jest niezbędna! I pracując nad nowym projektem uchwały budżetowej w listopadzie trzeba będzie określić ów limit wydatków na takim poziomie, aby nie paraliżowało to pracy organu wykonawczego, a z drugiej strony dawało możliwość kontroli jego poczynań przez radnych. A teraz trochę hamletycznie: oddawać, czy nie oddawać - oto jest pytanie... Zna Pan odpowiedź najlepszą dla miasta? Staram się ją poznać, choć nie jest łatwo. Nie ułatwiają nam tego również władze województwa. Wciąż jest wiele pytań, a odpowiedzi bywają pokrętne. Wystarczy posłuchać zapisu rozmowy z ostatniej Komisji Rozwoju i Komisji Ekonomicznej z udziałem przedstawicieli zarządu województwa małopolskiego, czyli instytucji zarządzającej pieniędzmi unijnymi. Problem polega na tym, że sytuacja ta jest precedensowa i nikt nie wie do końca jak się zachować. Niewykluczone, że trzeba będzie zwrócić część dotacji, bo i taką ewentualność należy brać pod uwagę, jednak uważam, że powinna to być ostateczność! Mieliśmy w zeszłym roku bardzo podobną sytuację w kraju. Ten sam przykład - ewentualna zmowa cenowa, aktorzy ci sami: pracownicy firm; Strabag, Mota-Engil, dyrektor z GDDKiA i ABW. W tamtej sytuacji Minister Bieńkowska w mgnieniu oka poleciała do Brukseli negocjować. Jak się okazało nikt z miasta ani z województwa nie skonsultował tej sprawy z prawnikami GDDKiA, choć ta stoi na stanowisku, że dotacji zwracać nie powinni, a minister Bieńkowska stwierdziła, tu cytuję "Absolutnie nie przyznajemy się do żadnego błędu". Miasto ma status pokrzywdzonego, podobnie jak GDDKiA w innej sprawie, a wszelkie dokumenty niezbędne do rozliczenia inwestycji zostały złożone w instytucji zarządzającej projektem. Piłeczka tak na prawdę powinna leżeć teraz po stronie Marszałka i liczyłbym aby najpierw, spróbował nas bronić w Brukseli, a gdy to nic nie da - dopiero wtedy sugerował zwrot. To Urząd Marszałkowski odpowiada za rozliczenie i certyfikację projektu. Jeśli zmowa cenowa zostanie udowodniona będzie to oznaczało, że beneficjent czyli Gmina Miasta Tarnowa padła ofiarą oszustwa - wobec tego czy to my - mieszkańcy tego miasta mamy być poszkodowanym i winnym jednocześnie? A co pieniędzmi, ktore miasto już oddało, a dokładniej mówiąc nie wzięło (chodzi o ok. 5 mln zł ostatniej transzy dotacji - red.). Spotkałem się z Pana wypowiedzią, w której sugeruje Pan, że to błąd. Dlaczego? Gdyby przyjąć wspomnianą wcześniej linię obrony i gdyby Marszałkowie spróbowali również w ten sposób postawić sprawę w Brukseli, to by oznaczało, że miasto, nie tyle, że nie musi zwracać tych 19 mln zł, ale mogłoby otrzymać jeszcze zaległe 5 mln zł. A w przypadku udowodnienia zmowy cenowej dochodzić swoich praw od winowajców. Oczywiście takie stanowisko, ujmijmy to - "negocjacyjne" to bardzo optymistyczna wersja, ale w negocjacjach zaczyna się od najkorzystniejszej opcji by ewentualnie osiągnąć jakiś kompromis. Poza tym nie zapominajmy, że my jako miasto wydaliśmy na ten łącznik z pieniędzy mieszkańców Tarnowa ponad 30 mln zł!!! W ogóle czy to jest sprawiedliwe, że samorząd miasta zmuszony został przez rząd PO-PSL do wzięcia na siebie takiego ciężaru jak budowa łącznika?! Wydaje mi się, że nie! Dlatego jako obywatel tego miasta oczekiwałbym mocniejszego zaangażowania się nie tylko władz województwa w tę sprawę ale również Minister Infrastruktury i Rozwoju. Na koniec o wyborach. Najpierw tych "europejskich". Sojusz w regionie jest tak słaby, że nie ma lokalnego kandydata, który miałby choć cień szansy? Trudno za takiego uznać Franciszka Bernata... Idąc tym tokiem rozumowania to można byłoby zadać pytanie czy Platforma Obywatelska jeszcze w ogóle w Tarnowie istnieje? Bo na listach PO nie ma nikogo z Tarnowa. Zatem to nie o to chodzi. Wybory do Parlamentu Europejskiego rządzą się innymi prawami. Proszę pamiętać, że nasz okręg składa się z dwóch województw - małopolskiego i świętokrzyskiego. Fakt, że na tej krótkiej dziesięcioosobowej liście znalazł się kandydat z Tarnowa, chyba nawet jedyny na stałe mieszkający w naszym mieście, choć nie jedyny z regionu tarnowskiego - Franciszek Bernat, to wyraz zaufania władz SLD do tarnowskiej organizacji. Lista SLD w naszym okręgu jest bardzo mocna. Proszę zwrócić uwagę na jej skład - są profesorowie, prawnicy, osoby znane i zasłużone w swych regionach. Taką osobą jest niewątpliwie Franciszek Bernat - dwukrotnie wybierany przez załogę, w demokratycznych wyborach, do zarządu tarnowskich "Azotów". Poza tym te wybory są również dla wielu szansą aby o sobie przypomnieć i pokazać się z dobrej strony przed jesiennymi wyborami samorządowymi. Ogłosił Pan kolejne podejście do elekcji prezydenckiej w Tarnowie. Nie boi się Pan, że - w przypadku przegranej, przylgnie do Pana łatka wiecznego przegranego? Nie boję się, gdyż przykład prezydenta Tarnobrzega, który tym prezydentem został za czwartym podejściem pokazuje, że warto być wytrwałym. Poza tym każde wybory, w których brałem udział, wiele mnie nauczyły i wiele mi dały. Jest takie powiedzenie - "Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą". Dlatego nie traktuję mojej ostatniej próby w kategorii porażki - wręcz przeciwnie, miałem okazję się pokazać z dobrej strony i mimo, że wtedy mieszkańcy Tarnowa wybrali inaczej, ja uważam, że wiele zyskałem. Każdego dnia zdobywam kolejne doświadczenia, poszerzam swoją wiedzę i jestem gotów służyć całym sobą - naszemu miastu i jego mieszkańcom. Dlatego o przegranej będziemy rozmawiać wtedy, gdy przestanę walczyć. Ja jednak jestem konsekwentny i wytrwały. Mam w sobie wystarczające pokłady determinacji i woli, aby wiele rzeczy w Tarnowie zmienić. Ryszard Ścigała wróci do polityki lokalnej? Widzi Pan dla niego miejsce? O to trzeba zapytać samego Ryszarda Ścigałę. Ja widzę miejsce w przestrzeni publicznej dla każdego, kto mając pełnię praw wyborczych, zostanie obdarzony zaufaniem obywateli.
Komentarze...
testststs 10,2,9,1,A