W Tarnowie zapłonie polsko - ukraiński "płomień braterstwa"
access_time 2019-08-12 04:30:00
W przeddzień rocznicy Bitwy Warszawskiej młodzi Polacy i Ukraińcy w całym kraju zapalą znicze na grobach żołnierzy Ukraińskiej Republiki Ludowej, którzy w 1920 roku u boku Polaków walczyli przeciwko bolszewikom.

W Tarnowie "Płomień Braterstwa" zapłonie na Cmentarzu Wojennym nr 203 na grobie gen. Mikołaja Junakiwa (szefa sztabu Armii URL i ministra spraw wojskowych URL) oraz przed tablicą na hotelu Bristol, upamiętniającą siedzibę emigracyjnych władz ukraińskich w okresie międzywojennym.

Jak twierdzi w "Rzeczpospolitej" Piotr Tyma, szef Związku Ukraińców w Polsce - To jest oddolna, apolityczna inicjatywa. W tym roku dzięki współpracy polskich harcerzy i ukraińskich skautów z organizacji „Płast Polska" nabiera ona nowego wymiaru.

Poniżej treść artykułu przesłanego nam przez Programowy Ruch Odkrywców:

14 sierpnia br. o godzinie 18.00, jednocześnie w kilkudziesięciu miejscach w całej Polsce, Polacy i Ukraińcy wspólnie zapalą znicze na grobach żołnierzy Armii Czynnej URL – weteranów wojny 1920 r. Płastuni i harcerze, którzy już od wiosny odnajdują ich groby i prowadzą przy nich prace porządkowe, zapraszają do udziału w tej krótkiej uroczystości członków swoich lokalnych społeczności, szkoły, władze samorządowe, wspólnoty religijne, przedstawicieli mediów i wszystkich, którzy zechcą w tym dniu oddać hołd naszym zapomnianym bohaterom. Plakaty informujące o miejscach, w których organizowane są uroczystości, zawisną na początku sierpnia w Warszawie (cmentarz prawosławny na Woli), w Krakowie (Cmentarz Rakowicki), w Łodzi (cmentarz na Dołach), we Wrocławiu (Cmentarz Osobowicki), w Lublinie (cmentarz prawosławny przy ul. Lipowej), w Kaliszu (cmentarze wojenne w Szczypiornie i w Majkowie oraz Cmentarz Grecko-Prawosławny), w Wadowicach (cmentarz wojskowy), w Tarnowie (b. cmentarz wojenny nr 203 i hotel „Bristol”) oraz w kilkudziesięciu innych miejscowościach.

Za naszą i waszą wolność

Kiedy w 1918 r. Polska odzyskała niepodległość, Polacy byli w stanie wojny z Ukraińcami. Od 1 listopada tego roku wybuchły polsko-ukraińskie walki o Lwów i Galicję Wschodnią. Musiało minąć półtora roku, by obie strony dojrzały do zaprzestania walk i wspólnego działania przeciwko potężnemu zagrożeniu, jakim okazała się bolszewicka Rosja. Zawarliśmy sojusz wojskowy, razem zajęliśmy Kijów, a potem rozpoczęliśmy trwający wiele tygodni odwrót pod naporem Armii Czerwonej.

W decydujących dniach sierpnia 1920 r., kiedy bolszewicy forsowali już Wisłę, wśród wszystkich sprzyjających Polsce państw Ukraińska Republika Ludowa była jedynym, które przysłało nam nie słowa wsparcia, nie oficerów-obserwatorów i nie sprzęt z demobilu, ale całą armię, która ramię w ramię z Wojskiem Polskim stanęła do walki z wrogiem. Armia ta była nieduża (w różnych momentach wspólnych działań liczyła od ok. 8 000 do około 40 000 żołnierzy), ale bitna. Ukraińskie oddziały walczyły z bolszewikami w Galicji i na Chełmszczyźnie, ich oddziały inżynieryjne uczestniczyły w budowaniu zapasowej linii umocnień wzdłuż Wieprza.

Ważnym momentem tej współpracy była obrona Zamościa przed przeważającymi siłami bolszewickimi w ostatnich dniach sierpnia 1920 r., prowadzona z udziałem ukraińskich żołnierzy z 6 Siczowej Dywizji Strzelców i kierowana przez ich dowódcę, pułkownika Marka Bezruczkę. Uwieńczone sukcesem walki w obronie tej ważnej twierdzy, wysoko ocenione przez polskich i zagranicznych ekspertów, przyczyniły się do zatrzymania marszu Konarmii Budionnego na Warszawę i tym samym do ocalenia rezultatów Bitwy Warszawskiej.   

Porzuceni sojusznicy

W październiku 1920 r. zwycięska Polska zawarła z bolszewikami rozejm, a kilka miesięcy później podpisała traktat pokojowy w Rydze, wyrzekając się dalszej walki o wolną Ukrainę. Ziemie ukraińskie zostały podzielone między Polskę i Rosję. Prezydent URL Symon Petlura musiał się w Polsce ukrywać, a potem wyjechał do Francji. Jego żołnierze zostali w Polsce zamknięci w obozach internowania. Józef Piłsudski spotkał się z nimi w Szczypiornie, wypowiadając pamiętne zdanie: Ja was przepraszam, panowie, ja was bardzo przepraszam, tak nie miało być. Po likwidacji obozów wielu spośród nich pozostało w naszym kraju, pracując między innymi jako oficerowie kontraktowi polskiej armii, naukowcy, urzędnicy, nauczyciele, duchowni. Wielu dożyło 1939 r. i znalazło się wśród ponad 120 tysięcy Ukraińców walczących w szeregach Wojska Polskiego w kampanii wrześniowej.

Koniec sojuszu Piłsudski-Petlura oznaczał też początek ciemnego okresu w dziejach relacji polsko-ukraińskich. Przez ćwierć wieku po traktacie ryskim wyrządziliśmy sobie nawzajem wiele krzywd. Konto Ukraińców obciążają między innymi liczne zamachy na polskich polityków, a później zbrodnię wołyńsko-galicyjską. Po stronie polskiej trzeba wymienić choćby pacyfikację Galicji w 1930 r., burzenie cerkwi Chełmszczyzny w roku 1938 czy Akcję „Wisła”. Pozostają one w naszej pamięci i skłaniają do refleksji nad niszczycielską mocą uprzedzeń, nieufności i stawiania interesu własnego narodu ponad wszelkimi innymi wartościami. W wielu sercach pozostawiły wciąż żywe rany i ból, pchający niektórych do licytowania się na krzywdy, rozliczania drugiej strony bez oglądania się na własne winy, uzależniania gestów dobrej woli od kolejnych przeprosin i wyrazów skruchy.

Skazani na bliskość

Wielu ludzi w Polsce i na Ukrainie od lat nie ustaje w staraniach, by upiory przeszłości nie przekreśliły naszych szans na dobre wspólne dziś i jutro. W ciągu minionych 30 lat uczyniliśmy wiele kroków na drodze pojednania. Przywódcy kościołów w obu krajach kilkakrotnie publicznie mówili „przebaczamy i prosimy o przebaczenie” oraz przypominali, że chrześcijanom nie wolno się licytować, kto komu wyrządził więcej krzywd. Prezydenci obu państw oddawali część ofiarom zbrodni – Polakom między innymi w Porycku (Pawliwce) w 2003 r. i w Hucie Pieniackiej w 2009 r., Ukraińcom między innymi w Pawłokomie w 2006 r. Nad dialogiem pracują organizacje pozarządowe, dziennikarze, historycy.

Te wysiłki są szczególnie ważne dziś, kiedy Ukraińcy są najliczniejszą po Polakach grupą narodową w Polsce. Według różnych szacunków stanowią od 3% do 7% naszego społeczeństwa. Spotykamy się niemal codziennie, mieszkamy po sąsiedzku, razem pracujemy i uczymy się. Jesteśmy sobie bliscy pod względem językowym i kulturowym. Położenie naszych krajów sprawia, że ich pomyślność i bezpieczeństwo zależy od tego, jakie będą nasze relacje. Potrzebujemy wzajemnej życzliwości – teraz i na przyszłość. Dzięki masowej obecności Ukraińców w Polsce, możemy teraz każdego dnia budować kapitał zaufania i wzajemnego szacunku – na ulicy, w sklepie, w szkole, w miejscu pracy.

A jednak w obu naszych krajach w przestrzeni publicznej najmocniej słychać obecnie głosy pełne wrogości, potęgujące nieufność, odmawiające drugiej stronie szacunku i wzywające do bezwzględnych rozliczeń. Wygląda to tak, jakby w ogóle nie liczył się dzień dzisiejszy i jutro: publicznie mówi się prawie wyłącznie o historii, a i w tej dziedzinie, choć w naszych wspólnych dziejach były przecież chwile ciemne i jasne – na pierwszy plan przedostaje się tylko to, co nas dzieli. Widać to zwłaszcza w polskim Internecie, gdzie każda pozytywna informacja z dziedziny relacji polsko-ukraińskich powoduje lawinę komentarzy, których autorzy natychmiast przywołują zbrodnię wołyńską i przedstawiają głęboko zafałszowany obraz Ukraińców jako narodu bez historii, bez kultury i bez tradycji państwowej. Wybiórczo traktowana historia staje się narzędziem do budowania między nami ściany uprzedzeń i pogardy.  
 
Czas budowania mostów

Harcerze ze Związku Harcerstwa Polskiego i ukraińscy skauci z organizacji „Płast Polska” zdecydowali się pójść pod prąd tym tendencjom. Wierni wskazaniom prawa skautowego, które nakazuje w każdym widzieć bliźniego, pomni słów Jana Nowaka-Jeziorańskiego, że pokojowe relacje między narodami buduje się najskuteczniej na poziomie obywateli, postanowili podjąć wyzwanie, rzucone prawie 70 lat temu na łamach paryskiej „Kultury”: Spierać się do końca o to, kto pierwszy zaczął, kto bardziej zawinił, kto przelał więcej krwi? Czy może właśnie pokusić się o inne pierwszeństwo – pierwszeństwo wyciągniętej dłoni?  

Akcja „Płomień Braterstwa” została zaplanowana w związku ze zbliżającą się setną rocznicą wojny 1920 r. Pragniemy w ten sposób przywrócić pamięć o ukraińskich żołnierzach, którzy w tamtej godzinie największej próby okazali się godnymi zaufania sojusznikami i do końca walczyli za wolność Polski. Chcemy pokazać, że pamiętamy o naszym długu wdzięczności. Chcemy wystąpić w przestrzeni publicznej z mocnym przekazem o przyjaźni polsko-ukraińskiej. Chcemy wreszcie uświadomić sobie i innym, jak ważne jest poszukiwanie sojuszników do realizacji wspólnych celów. I jak dobrze jest w trudnych chwilach móc liczyć na przyjaciół.   

Honorowy patronat nad tym przedsięwzięciem objął Ambasador Ukrainy w Rzeczypospolitej Polskiej, pan Andrij Deszczycia. Do udziału w akcji zachęca między innymi Andrzej Seweryn – aktor, reżyser, dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie.

Fot. Archiwum organizatora

Komentarze...
testststs 10,2,9,1,A